Morderstwo Anastazji na greckiej wyspie Kos. Podejrzany o zabójstwo Polki nie przyznaje się do winy. Jest decyzja ws. jego dalszego pobytu
Mężczyzna podejrzany o porwanie i morderstwo Polki na wyspie Kos nadal nie przyznaje się do popełnienia przestępstwa. Tamtejsze służby podjęły ważną decyzję dotyczącą aresztu dla imigranta z Bangladeszu.
- 32-letni obywatel Bangladeszu konsekwentnie nie przyznaje się do gwałtu i morderstwa 27-letniej Anastazji Rubińskiej z Wrocławia.
- Tamtejsze służby podjęły decyzję o jego dalszych swobodach obywatelskich.
- Adwokat imigranta Athina Fundotou poinformowała, że wkrótce ma się rozpocząć proces, który może potrwać nawet kilkanaście miesięcy.
- Zobacz także: Śmiertelny zastrzyk w serce. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest martwy w praktyce. Lekarka z Oleśnicy tłumaczy jak zabijane są dzieci w Polsce
Główny podejrzany we wtorek ponownie zeznawał przed sądem na greckiej wyspie Kos. Jak poinformowała po ponad trzygodzinnym przesłuchaniu adwokat Athina Fundotou, jej klient konsekwentnie nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
Według mediów, mężczyzna został zabrany z powrotem do aresztu, a w najbliższych dniach trafi do więzienia poza wyspą.
Następnie rozpocznie się jego proces, który teoretycznie może potrwać nawet kilkanaście miesięcy - poinformowała nowa obrońca podejrzanego Athina Fundotou.
Miejsce, do którego trafi podejrzany, ma być znane jeszcze dziś wieczorem lub najpóźniej w środę rano.
Czytaj więcej: Microsoft chciał przejąć polskich deweloperów? CD Projekt RED ma jasne stanowisko w tej sprawie. Kiciński: "Chcemy pozostać niezależni"
Doświadczona wolontariuszka przeżyła szok nad ciałem Polki
Jedna z ochotniczek, biorących udział w akcji poszukiwawczej 27-letniej Polki z Wrocławia ujawniła prawdę o tym w jakim stanie zobaczyła martwą Anastazję Rubińską. To ona wraz ze swoją koleżanką powiadomiła służby o odnalezieniu ciała ukrytego pod zaroślami i gałęziami.
W momencie poszukiwań nagle poczuły silny, nieprzyjemny zapach. Pod jednym z drzew kobiety znalazły skrzętnie ułożone gałęzie, które ewidentnie zostały ścięte niedawno. Ten porządek, w połączeniu z silnym zapachem, wydawał im się bardzo podejrzany. Po chwili zrozumiały, że poszukiwania Anastazji dobiegły końca.
Ciało było nagie, w dwóch workach: jeden przykrywał nogi, drugi głowę, odsłaniając część ciała między nimi. Nie było tam żadnego prześcieradła, jaką podają media. Dopiero potem policja użyła go, aby przenieść ciało - wyjaśniła ochotniczka.
Zaprawiona w boju ochotniczka, która brała udział w takich akcjach już kilka razy, tym razem musi zmagać się z okropnymi wspomnieniami. Jak wyjaśniła kobieta, zwłoki polskiej dziewczyny były w zaawansowanym stanie rozkładu, dlatego tym razem był to dla niej przerażający widok.
Jeszcze po kilku dniach jest bardzo trudno wracać do tego miejsca - dodała wolontariuszka, która była przy odkryciu ciała Polki.
Czytaj więcej: Pyza: Połączenie Donalda Tuska z branżą hazardową nie przywołuje dobrych skojarzeń [NASZ WYWIAD]
Grecja boryka się z brutalnymi gwałtami
Po kilkudniowym poszukiwaniu nagie ciało 27-latki, owinięte jedynie w prześcieradło, foliowy worek i przykryte gałęziami, zostało znalezione w odległości mniej więcej jednego kilometra od domu 32-latka z Bangladeszu. Grecki portal Ethnos podał, że ręce Polki były skute kajdankami.
Według doniesień greckich mediów w mieszkaniu mężczyzny natrafiono na ślady DNA zaginionej Polki, a także koszulę z plamami krwi. Niedaleko miejsca jego zamieszkania odnaleziono też telefon Anastazji bez karty SIM.
Zatrzymany posiadał bilet lotniczy do Włoch, który zakupił dzień po zaginięciu 27-latki. Wcześniej nie informował jednak nikogo o zamiarze wyjazdu z Grecji.
Jak zauważają greckie media, tragedia młodej Polki przypomina zbrodnię z 2018 roku, kiedy to dwóch mężczyzn, Grek i Albańczyk, zgwałciło i zamordowało 21-letnią studentkę Eleni Topaloudi. Ciało ofiary sprawcy wrzucili do morza
Źródło: wp.pl