• Zamrożenie cen prądu do określonych limitów zużycia na 2023 rok kończy się za 2 miesiące. Kwoty na rachunkach za prąd mogą więc znacznie wzrosnąć.
• Szacunki ekspertów wskazują, że możliwe są nawet 70-procentowe podwyżki cen energii.
• "Rzeczpospolita" nieoficjalnie podała, że "propozycje taryf tylko na cenę energii wynoszą między 780 zł a nawet ponad 900 zł za MWh".
• Zobacz także: Gronkiewicz-Waltz: Taniej to już było. Jabłoński: Wyborcami PiS gardzą, a swoich uważają za idiotów

Zamrożenie cen prądu do określonych limitów zużycia na 2023 rok kończy się za 2 miesiące. Dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Forum Energii w rozmowie z “Rzeczpospolitą” zaznaczyła, że jeśli w 2024 roku nie zostaną wprowadzone tarcze solidarnościowe lub nie zostaną zamrożone ceny energii, a dodatkowo zostanie przywrócony VAT na energię, to łączny koszt energii może wzrosnąć o 70 procent w porównaniu do obecnych cen. Nowy rząd czeka więc spore wyzwanie. 

Gazeta nieoficjalnie podała, że “propozycje taryf tylko na cenę energii wynoszą między 780 zł a nawet ponad 900 zł za MWh”. 

URE może skorygować stawki do kwoty ok. 800 zł za MWh lub niższej. Takie stawki, jakie proponują spółki, oznaczałyby podwyżki rzędu 90-120 proc. za samą energię. W skali całego rachunku byłyby to wzrosty powyżej 70 proc., na rachunku bowiem widnieje też m.in. koszt dystrybucji (ten może się nie zmienić) czy opłata mocowa (wsparcie elektrowni węglowych) - czytamy.

Zdaniem gazety, takie podwyżki i tak będą wymagać interwencji rządu.

Czytaj także: Polscy przewoźnicy zapowiadają blokadę terminali na granicy z Ukrainą. Nowy spór w stosunkach polsko-ukraińskich?

Ekonomista: Należałoby utrzymać tarczę

Ekonomista profesor Wojciech Piontek w rozmowie z Radiem Maryja stwierdził, że trudno powiedzieć, jaką decyzję podejmie nowy rząd.

Należałoby utrzymać tarczę, ponieważ jeśli ona nie zostanie podtrzymana, to będziemy mieli to samo, co półtora roku temu, czyli gwałtowny wzrost cen energii. To będzie przekładać się na ceny produktów i inflację - powiedział.