Wspieraj wolne media

Siarkowska postawiła się Kaczyńskiemu. Poseł nie chciała poprzeć ustawy PiS'u. Prezes Ordo Iuris pochwalił ją za odwagę: "Czasami prawo jest po prostu złe"

2
1
3
Poseł Anna Maria Siarkowska, Suwerenna Polska
Poseł Anna Maria Siarkowska, Suwerenna Polska / Fot. Youtube

Anna Maria Siarkowska z Suwerennej Polski wstrzymała się od głosu w sprawie decyzji Sejmu o uchwaleniu kontrowersyjnej ustawy ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski. Prezes Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski podzielił jej obawy.

  • W zeszłym tygodniu Sejm uchwalił ustawę o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne, która trafi do prezydenta ANdrzeja Dudy.
  • Jako jedyna z Prawa i Sprawiedliwości wyłamała się Anna Maria Siarkowska, która podkreśliła, że ta ustawa zagraża bezpieczeństwu.
  • Jej zdaniem komisja będzie mogła w każdej chwili wykluczyć danego polityka z wyborów, wyłącznie na podstawie domysłów.
  • Zobacz także: Bruksela a Partia Demokratyczna: Napięcie wokół wypłaty funduszy odbudowy dla Włoch

Ustawa budząca ogromne kontrowersje trafi teraz na biurko prezydenta. Andrzej Duda zadecyduje czy ją podpisać i doprowadzić do powołania tej komisji. Za powołaniem komisji było 226 posłów z klubu PiS, 3 z Kukiz 15, 3 z koła Polskie Sprawy oraz 2 niezależnych. Przeciw byli wszyscy głosujący posłowie KO, Lewicy, PSL, Konfederacji, Polski 2050, Porozumienia, koła Lewicy Demokratycznej, koła Wolnościowców i 5 niezależnych. Anna Maria Siarkowska jako jedyna z klubu PiS wstrzymała się od głosu.

Sejm wobec takiego rozkładu głosów uchwalił ustawę o "Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022". Opozycja apeluje do prezydenta o weto i argumentuje, że komisja, jeśli powstanie będzie służyć bieżącej walce politycznej w czasie kampanii wyborczej. Politycy opozycji zaznaczają, że uprawnienia komisji są zdecydowanie zbyt daleko idące.

Moje głosowanie nie powinno budzić zdziwienia. Tej ustawie sprzeciwiałam się od samego początku, za co zostałam w styczniu tego roku usunięta z sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych. Od początku podkreślałam, że ta ustawa jest niekonstytucyjna. Walka z wpływami rosyjskimi nie może się odbywać przez ustanawianie prawa według standardów rosyjskich. Każdy przecież ma prawo do sprawiedliwego procesu, każdy ma prawo korzystać z domniemania niewinności, a winę należy udowodnić. Administracja publiczna nie jest sądem. Nie można nikomu odbierać praw publicznych, bez skazania prawomocnym wyrokiem sądu. Te podstawowe zasady państwa prawa, nie są w ramach tej ustawy zachowanie - podkreśliła Anna Maria Siarkowska.

Czytaj więcej: Kontrowersje wokół doktoratu Jacka Bartosiaka: Zarzuty plagiatu i groźby pozwu

Ustawa służąca do walki z opozycją?

W rozmowie z "Faktem" zaznaczyła jednocześnie, że należy walczyć z obcą agenturą. Powinno to się odbywać w inny sposób niż komisja, której zadaniem byłaby wyłącznie walka polityczna, stawiająca zarzuty bez pokrycia w rzeczywistości.

Oczywiście, opowiadam się za tym, żeby obce wpływy identyfikować i zwalczać, natomiast ta ustawa się do tego nie przyczyni. Powstanie ciało przeznaczone do walki z osobami, które znajdą się na celowniku politycznym. Ta ustawa demoluje system prawny i niczego systemowo nie poprawia. Ona tylko tworzy nowe ciało politycznej komisji, które ma zbierać domniemania, przypuszczenia i pogłoski oraz badać, czy osoby, które pełnią albo pełniły funkcje publiczne, próbowały wpływać na podejmowane przez organa władzy decyzje, same będąc pod wpływem obcych służb, w tym nawet nieuświadomionym - podkreśliła poseł Suwerennej Polski.

Wskazała, że komisja miałaby prawo odebrać komuś prawa publiczne wyłącznie na podstawie spekulacji. Wówczas pojawiłyby się obawy, że taka komisja mogłaby komuś zabronić udziału w wyborach bez wyroku sądowego.

Komisja ta ma prawo w trybie prewencyjnym, bez udowodnienia komuś winy, odebrać prawa publiczne. Można więc kogoś pozbawić prawa do kandydowania w wyborach w sytuacji, gdy nie został skazany prawomocnym wyrokiem sądu. W mojej ocenie jest to niedopuszczalne w państwie demokratycznym - dodała.

Przypomniała również, że głos krytyczny zabierało wielu prawników i ekspertów w tym Ordo Iuris, czy też Rzecznik Praw Obywatelskich, którzy jasno podkreślali zagrożenia idące za ustawą.

Uwagi do tej ustawy zgłaszałam od początku nie tylko ja, ale również konserwatywny Instytut Ordo Iuris czy też Rzecznik Praw Obywatelskich, który nie zostawił na niej suchej nitki. Senat również ją odrzucił, podnosząc tę samą argumentację. Jestem przekonana, że ta ustawa jest wyjątkowo szkodliwa. I warto mieć również świadomość, że jeżeli na podstawie tej ustawy komukolwiek odbierze się prawo do startu w wyborach, to w sytuacji, gdy te wybory wygra PiS, opozycja na pewno odwoła się organów międzynarodowych i te wybory zostaną uznane za nieważne przez społeczność międzynarodową. Nie wiem, czy twórcy tej ustawy w ogóle o tym pomyśleli - powiedziała Anna Maria Siarkowska.

Czytaj więcej: Wojna o chipy komputerowe? Amerykanie wydali ostre ostrzeżenie w kierunku Pekinu. "Nie będziemy tego tolerować i sądzimy, że nie doprowadzi to strony chińskiej do sukcesu"

Prezes Ordo Iuris gratuluje Siarkowskiej odwagi

Prezes Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski pogratulował poseł Siarkowskiej odwagi, za wyłamanie się od poparcia niebezpiecznej ustawy. Podzielił on jej obawy w sprawie wolności światopoglądowej oraz wyborczej. Wskazał, że to przy ewentualnej zmianie władzy mogłoby stworzyć precedens szkodzący w konstytucyjne prawa.

Bo czasami prawo jest po prostu złe. I daje głównym uczestnikom sporu wrażenie, że wolno im wszystko. Kosztem nas. Kosztem dobrego obyczaju politycznego. Kosztem poczucia bezpieczeństwa prawnego przed samowolą władzy. Co będzie kolejne? Komisja rządu PO uchylająca wyroki TK i pozbawiająca praw wyborczych „pisowskich faszystów”? - podkreślił Jerzy Kwaśniewski.

Komisja ta, może mieć prawo według zapisów w ustawie, np. do wydania decyzji wobec danej osoby o zakazie pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat. Z kolei osoby, które nie stawią się na wezwanie, mogą dostać karę 20 tys. zł grzywny lub w razie ponownej takiej sytuacji - karę grzywny w wysokości 50 tys. zł.

Źródło: fakt.pl, twitter.com

Sonda
Wczytywanie sondy...
2
1
Zapisz na później
Wczytywanie komentarzy...

Polecane

Przejdź na stronę główną
Na żywo