• Poseł Konfederacji Anna Maria Siarkowska skrytykowała polskie wojsko w sprawie wtargnięcia białoruskich śmigłowców w polską przestrzeń powietrzną.
• Jej zdaniem nasze Siły Zbrojne nie wykorzystały pełnego potencjału systemów ostrzegawczych.
• W odpowiedzi na pytania użytkowników podkreśliłą, że posłowie byli zapewniani o zdolnościach detekcyjnych obiektów lecących na niskim pułapie.
• Zobacz także: Trzaskowski próbował obrazić patriotów. Znów myli nacjonalizm z szowinizmem. W tle Międzynarodówka odgrywana na łodzi Warszawskich Linii Turystycznych

Poseł Konfederacji Anna Maria Siarkowska wypowiedziała się na temat wtargnięcia białoruskich śmigłowców w polską przestrzeń powietrzną. Jej zdaniem polskie wojsko nie wykorzystuje w pełni potencjału. Jej zdaniem mogli oni wykorzystać systemy detekcji i radiolokacyjne.

Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą wskazują z dużym prawdopodobieństwem na to, że Siły Zbrojne RP polegają wyłącznie na własnych detektorach, nie zapewniających pełnego pokrycia. A przecież budowa przez Straż Graniczną systemów detekcji na granicy, obejmująca urządzenia radiolokacyjne, nasłuchu czy kamery termowizyjne, kosztowała kilkaset milionów złotych. Czy wojsko wykorzystuje tę sieć rozpoznawczą? Jeśli nie, to należy w trybie pilnym utworzyć centrum dowodzenia na granicy, zbierające i integrujące dane z różnych systemów. Nie może być tak, że o naruszeniu przestrzeni powietrznej wojsko dowiaduje się od lokalnych mieszkańców - stwierdziła poseł Konfederacji Anna Maria Siarkowska.

Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą wskazują z dużym prawdopodobieństwem na to, że Siły Zbrojne RP polegają wyłącznie na własnych detektorach, nie zapewniających pełnego pokrycia. A przecież budowa przez Straż Graniczną systemów detekcji na granicy, obejmująca urządzenia… pic.twitter.com/VWEra1l460 — Anna Maria Siarkowska (@AnnaSiarkowska) August 3, 2023

Jeden z użytkowników stwierdził, że problem z niskimi przelotami dotyczy również Ukraińców walczących z rosyjskim agresorem.

Jak masz jakieś sposoby na wykrywanie nisko latających śmigłowców to daj znać Ukraińcom. Oni mają ciągłe kłopoty z takimi śmigłowcami latającymi nad linią frontu - czytamy.

W odpowiedzi, Siarkowska podkreśliła, że na Komisji Obrony Narodowej, posłowie byli zapewniani, że polskie wojsko jest w stanie identyfikować naruszenia przestrzeni powietrznej obiektów lecących na niskim pułapie. Podkreśliła również, że polskie wojsko posiadając wiedzę o białoruskich ćwiczeniach powinno wzmocnić w tamtym regionie granice lądowe i powietrzne.

Po pierwsze, w ramach Komisji ON byliśmy zapewniani z pół roku temu, że jesteśmy w stanie identyfikować naruszenia na niskim pułapie. Jak się okazało, niekoniecznie. Po drugie, Straż Graniczna najprawdopodobniej jest w stanie takie zdarzenia identyfikować. Po trzecie, jeśli wiedzieliśmy z wyprzedzeniem o prowadzonych przez stronę białoruską szkoleniach (a podobno tak było) to powinniśmy spodziewać się prowokacji i wzmocnić zabezpieczenie lądowe i powietrzne w tamtym rejonie - zaznaczyła poseł Siarkowska.

Czytaj więcej: Minister rolnictwa: Będziemy bronić interesu polskiego rolnika. Nikt nas nie wystraszy

Łukaszenka zdenerwowany całą sytuacją?

Jak podaje portal "Belarusian Hajun project" sprawa przelotu dwóch białoruskich śmigłowców wojskowych nad Białowieżą jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się to wydawać. Należy przypomnieć, że białoruskie służby w dniu incydentu poinformowały nasze służby o ćwiczeniach w pobliżu naszej granicy. Niestety dwie maszyny znalazły się przez moment nad naszym terytorium, co wywołało niemałe zaskoczenie wśród mieszkańców tamtego regionu. 

Piloci Mi-8 oraz Mi-24, którzy wlecieli do Polski mieli w środę udać się do jednostki wojskowej w Maczuliszcze

Z naszych informacji wynika, że ​​śmigłowce Sił Powietrznych Białorusi Mi-8 i Mi-24, które wczoraj wleciały do ​​Polski podczas patrolowania granicy, zostały dziś przerzucone z jednostki wojskowej we wsi Kamienieuki na lotnisko Maczuliszcze - podał w środę portal "Belarusian Hajun project". 

Jak się jednak okazuje, wbrew białoruskiej propagandzie, służby bezpieczeństwa prezydenta Aleksandra Łukaszenki mieli zatrzymać pilotów tych maszyn.

Z naszych informacji wynika, że ​​piloci śmigłowców, którzy wczoraj przypadkowo przekroczyli granicę z Polską, zostali zatrzymani przez służby bezpieczeństwa w Maczuliszczach - podaje dalej portal.