Morderstwo Anastazji na greckiej wyspie Kos. Podejrzany nie przyznaje się do zabicia dziewczyny. Ojciec podaje nowe informacje na temat śmierci swojej córki
Matka i chłopak zamordowanej w Grecji Anastazji Rubińskiej wracają do Polski. W poniedziałek tuż przed sekcją zwłok greckie służby przekazały matce pierścionek, który należał do 27-latki.
- W poniedziałek tuż przed sekcją zwłok greckie służby przekazały matce zmarłej córki osobistą rzecz.
- Dzięki temu kobieta miała rozpoznać, że przedmiot należał do jej córki.
- Zdaniem ojca ofiary brutalnego morderstwa, śledczy chcieli oszczędzić żonie widoku zwłok w zaawansowanym stanie rozkładu.
- Zobacz także: 80. rocznica zbrodni na Wołyniu. Polscy i ukraińscy biskupi przygotowują wspólne oświadczenie. Duchowni zapewnili o modlitwie za ofiary ludobójstwa
Przeprowadzona w poniedziałek na wyspie Rodos sekcja zwłok Anastazji Rubińskiej wykazała, że śmierć 27-latki nastąpiła w wyniku uduszenia. Mimo że wcześniej greckie media podawały, że na szyi ofiary widoczne były ślady dłoni, lekarze nie byli w stanie określić, czy młoda wrocławianka została uduszona ręką, czy liną. Jej ciało było w stanie zaawansowanego rozkładu, przez dłuższy czas pozostawało w wodzie.
Jak przekazał w rozmowie z portalem "Onet" ojciec zamordowanej dziewczyny, jego żona, partner Anastazji oraz detektyw mają wrócić do Polski jeszcze we wtorek. Z jego relacji wynika, że jego żona nie widziała w poniedziałek ciała ich córki.
Przekazali jej pierścionek córki, który żona rozpoznała. Dalszej identyfikacji nie trzeba było już robić. Może w ten sposób oszczędzili jej tego przykrego widoku - powiedział ojciec Anastazji.
Bazując na greckich mediach, o ustaleniach z sekcji zwłok pan Andrzej zauważył, że jego córka broniła się przed gwałtem.
Anastazja się broniła, była mocno pobita, miała mnóstwo siniaków, może nawet pięściami ją bili, jak stawiała opór. A potem na końcu ją udusili - przypuszcza pan Andrzej.
Jego zdaniem Anastazja została porwana, zgwałcona i zabita i nie dokonała tego jedna osoba. Tym bardziej że ciało Anastazji zostało znalezione w niedzielę na mokradłach w rejonie Alykes, kilometr od miejsca zamieszkania zatrzymanego w piątek 32-latka z Bangladeszu. Wcześniej miejsce to było dwukrotnie przeszukiwane, m.in. z wykorzystaniem dronów i psów tropiących. Wówczas jednak nie znaleziono tam ciała kobiety.
To znaczy, że była wtedy gdzie indziej. Zwłoki zostały tam później przewiezione i porzucone. Ten 32-latek siedział już wtedy w areszcie, więc musiały być w to zaangażowane jeszcze minimum dwie osoby. Choć przewiduję, że mogło być ich więcej. Może cała ta grupka napotkanych pięciu mężczyzn w tym uczestniczyła - zastanawia się Andrzej Rubiński.
Czytaj więcej: Polski IPN reaguje na wywiad ukraińskiego prezesa IPN. Wydano oświadczenie
Mężczyzna z Bangladeszu
Podejrzewany o zamordowanie Anastazji 32-latek z Bangladeszu nie przyznaje się do winy, choć wiele poszlak wskazuje właśnie na niego. Był on ostatnią osobą, która miała mieć kontakt z Anastazją przed zaginięciem.
Przyznał on jedynie, że zabrał Anastazję do mieszkania, gdzie uprawiali seks. Później odstawił dziewczynę w pobliżu jej domu. Kamera przemysłowa zarejestrowała, jak mężczyzna wchodzi do swojego domu z ofiarą, a następnie wychodzi z niego sam. Grecki portal Kathimerini podaje, że w domu mężczyzny są jeszcze tylne drzwi, których nie obejmują kamery, a którymi mógł wynieść ciało wrocławianki.
Wiadomo, że policja znalazła w jego mieszkaniu zużytą prezerwatywę, dwie szklanki po piwie, żółtą bluzę z plamami i blond włosami oraz bilet lotniczy do Włoch, zakupiony po 12 czerwca. Ponadto na twarzy i dłoniach mężczyzny stwierdzono zadrapania, a na dłoniach ślady walki.
Źródło: onet.pl