W co gra Grzegorz Braun? Kim są ludzie, którzy go otaczają?
Wpadło mi w ręce ciekawe zdjęcie. Jak wynika z uzyskanej przeze mnie informacji, zdjęcie zrobione zostało w 2018 roku na lotnisku Szeremietiewo w Moskwie i ujęci są na nim uczestnicy warsztatów dziennikarskich organizowanych przez rosyjską Fundację Dyplomacji Publicznej im. Aleksandra Gorczakowa (Фонд поддержки публичной дипломатии имени А. М. Горчакова). Kluczową rolę odgrywał tam (na zdjęciu pierwszy z prawej) Leonid Swiridow, który na wniosek ABW otrzymał zakaz wjazdu do strefy Schengen (przypomnę, że jego wydalenie z Polski zbiegło się z rozbiciem siatki GRU).
Agnieszka Piwar
Na zdjęciu powyżej widzimy znanych przedstawicieli „ideowej lewicy” i „Ideowej prawicy”. Do tych drugich zaliczana jest Agnieszka Piwar, „dziennikarka” Myśli Polskiej, blisko związana ze środowiskiem Grzegorza Brauna. Na zdjęciu poniżej, zrobionym w styczniu 2019 roku w Moskwie, widzimy: Agnieszkę Piwar, Grzegorza Brauna i Leonida Swiridowa.
Agnieszka Piwar znana jest ze swojego uwielbienia do Rosji i Putina, ale także do Łukaszenki, Asada, przywódców Iranu i wszelkich satrapów. Jeździ do rządzonych przez nich krajów, publikując następnie cukierkowe teksty, jak to dobrze żyje się ludziom pod ich rządami. Przerażenie i obrzydzenie budzi w niej za to „zgniły Zachód”.
Piotr Korczarowski
Kolejnym przedstawicielem „ideowej prawicy” jest tu Piotr Korczarowski (na zdjęciu z warsztatów jest też jego dziewczyna) – to właściciel telewizji internetowej eMisjaTV, osoba również blisko powiązana ze środowiskiem Grzegorza Brauna.
Piotr Korczarowski, który to w swoim czasie przeprowadził cykl ciepłych wywiadów z Albinem Siwakiem, na którego pogrzebie wygłosił mowę pożegnalną, to syn aktora Eugeniusza Korczarowskiego, przyjaciela Bohdana Poręby, ideologa i założyciela Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. Mocno promował też Piotr Korczarowski Wojciecha Olszańskiego, występującego wcześniej pod pseudonimem Aleksander Jabłonowski, którego jednym z najbliższych współpracowników był / jest Maciej Poręba (syn wspomnianego Bohdana Poręby).
Przypomnę, że zmarły w roku 2019 Albin Siwak był członkiem Biura Politycznego KC PZPR, który dał się poznać jako zwolennik zdecydowanej rozprawy z „Solidarnością”. Bliskim mu ideowo środowiskiem było wspomniane Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald”, w którym skupił się tzw. „komunistyczny beton”. Czy więc nie mamy tu do czynienia z układem towarzysko-biznesowym wyrosłym z dawnych komunistycznych służb, który trwa w kolejnym pokoleniu?
Dziś Piotr Korczarowski angażuje się nie tylko w tropienie spisków żydowskich, z czego jest znany od dawna, ale w większym jeszcze stopniu w promowanie rosyjskiej narracji dotyczącej wojny na Ukrainie, współpracując z Leszkiem Sykulskim, Lucyną Kulińską, Mirosławem Piotrowskim, Sebastianem Pitoniem i innymi. Współpraca nie ogranicza się do wywiadów w telewizji eMisjaTV. Korczarowski sam występuje w roli prelegenta na antyukraińskich, prorosyjskich spędach, organizowanych przez środowisko związane z Grzegorzem Braunem.
Ludzie „ideowej lewicy”
Mamy tu więc Piotra Korczarowskiego i Agnieszkę Piwar mamy paru innych przedstawicieli „ideowej prawicy” (jak chociażby Marcina Masnego czy Konrada Rękasa), ale mamy też ludzi „ideowej lewicy”, a wśród nich wicenaczelnego Tygodnika „Przegląd” Pawła Dybicza i wicenaczelną Tygodnika „Nie” Agnieszkę Wołk-Łaniewską, która współpracowała także z redakcją „Sputnik Polska”.
W zasadzie nikogo nie powinno dziwić, że osoba tak blisko związana z Jerzym Urbanem, zwanym Goebbelsem stanu wojennego, brała udział w warsztatach organizowanych w Moskwie przez fundację powiązaną z rosyjskimi służbami.
Jolanta Lange
Ale Agnieszka Wołk-Łaniewska to także przewodnicząca komisji rewizyjnej fundacji proHumanum. To fundacja, której prezesem do niedawna była Jolanta Lange (obecnie jest wiceprezesem). Fundacja proHumanum otrzymuje milionowe dotacje od prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.
Kiedyś Jolanta Lange nosiła ona nazwisko Gontarczyk – to ona, będąc agentką komunistycznej bezpieki (TW „Panna”), inwigilowała księdza Franciszka Blachnickiego, twórcę ruchu oazowego, wielkiego polskiego patriotę z Górnego Śląska.
„To właśnie Jolanta Gontarczyk i jej mąż Andrzej są wskazywani jako osoby, które mogą mieć związek ze śmiercią ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela i pierwszego moderatora Ruchu Światło-Życie. Ks. Blachnicki zmarł 27 lutego 1987 r. w Carlsbergu w Niemczech Zachodnich. Dzień wcześniej informował współpracowników, że ma dowody na współpracę Gontarczyków z wywiadem PRL. Kilka godzin przed zgonem odbył z nimi burzliwą rozmowę, po której nagle poczuł się źle” – mogliśmy przeczytać na portalu TVP Info w marcu br., tuż po ogłoszeniu przez Prokuraturę Krajową, iż przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że ks. Blachnicki został otruty.
Jolanta Gontarczyk zmieniła nazwisko na Lange i dziś już jej podobno z Moskwą, której służyła w przeszłości, po drodze nie jest. Ale oto okazuje się, że przewodnicząca komisji rewizyjnej fundacji proHumanum, która wspiera LGBT, walczy o „prawo do aborcji” i która jest hołubiona przez Zachód i „światłych europejczyków", pojawiała się w Moskwie w towarzystwie Swridonowa i wojujących antysemitów. Wygląda na to, że to wcale się nie kłóci.
W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden szczegół. Nie jest dla mnie zaskoczeniem, że przedstawiciele „ideowej lewicy” i „ideowej prawicy” brali udział w przedsięwzięciu, w którym istotną rolę odgrywał wydalony z Polski w 2015 roku Leonid Swiridow. Od dawna wiadomo, że przebywając w Polsce stworzył on sieć kontaktów w obu tych środowiskach. Co zaskakuje, to fakt, iż widzimy ich tam razem.
***
Jan Piński
Nie wiem, jak do tego, co napisałem wcześniej, ma się Jan Piński, którego od lat postrzegam jako spoiwo różnych mętnych układów, w których odnajdujemy ludzi z odległych z pozoru stron sceny politycznej. Piński to serdeczny przyjaciel Romana Giertycha, ale też bliski współpracownik Grzegorza Brauna. To on w ostatnich latach był wydawcą i współautorem książek Brauna.
Na polityczne solony wprowadził Pińskiego Roman Giertych. Jak pamiętamy, w czasach, gdy Polską rządziła koalicja PiS – LPR – Samoobrona, prezesem TVP został zaufany człowiek Giertycha, ówcześnie szefa LPR, Piotr Farafał. Co ciekawe, choć w 2007 roku do władzy doszła koalicja PO – PSL, Farfał jeszcze przez dwa lata rządził w TVP. W tym to okresie Piński został najpierw szefem Wiadomości, a następnie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, której podlegały nie tylko wspomniane Wiadomości, ale także Teleexpress i Panorama.
Generalnie warto zwrócić uwagę, jak szybko i łatwo Giertych po odejściu z LPR i założeniu kancelarii prawnej odnalazł się w środowisku, które wcześniej straszyło nim dzieci. Dotyczy to zresztą nie tylko jego, ale także grona jego najbliższych współpracowników. Wspomnijmy tu kolejnych liderów Młodzieży Wszechpolskiej – Wojciecha Wierzejskiego i Piotra Ślusarczyka.
To właśnie firma, której prezesem był Piotr Ślusarczyk, który sam nigdy groszem nie śmierdział, pełniła funkcję słupa przy wyprowadzaniu w 2011 roku pieniędzy z należącej do Ryszarda Krauze spółki Polnord. Wśród zatrzymanych w tej sprawie w połowie października 2020 roku przez służby dwunastu osób był oczywiście Ślusarczyk, ale też Roman Giertych oraz Ryszard Krauze i jego syn. Co ciekawe, spółka-słup, której prezesem był Ślusarczyk, miała siedzibę w mieszkaniu konkubiny Jana Pińskiego…
„Nowy Ekran”, Pro Militio
W roku 2012 odnajdujemy Pińskiego u boku Ryszarda Opary. To niezwykle tajemnicza postać, biznesmen, wokół którego kręciło się wiele osób powiązanych ze służbami komunistycznego reżimu. Skąd się wziął?
„Ryszard Opara kończy studia na Wojskowej Akademii Medycznej i rozpoczyna pracę w Szpitalu Wojskowym na Szaserów w Warszawie. Mimo, że jest oficerem LWP nie ma żadnych problemów w wielokrotnych wyjazdach na Zachód. Wreszcie, według własnych słów, po zwolnieniu ze służby wojskowej, wyjeżdża z wycieczką turystyczną wraz z żoną do Jugosławii i przedostaje się do Austrii a następnie emigruje do Australii” – pisał przed laty portal Salon24.pl.
Był początek lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Opara znalazł się na obczyźnie, groszem nie śmierdział, by wkrótce obracać grubymi milionami…
„W Australii nie zdaje państwowych egzaminów i pozbawiony jest możliwości pracy jako lekarz. Bezrobotny imigrant wkrótce zamienia się, według znów własnej informacji Opary, w przedsiębiorcę budowlanego z doskonale prosperującym przedsiębiorstwem budującym szpitale. Według innych informacji jego firma, Alpha Healthcare Ltd, zajmowała się handlem sprzętem medycznym. Na założenie firmy potrzebne są pieniądze. Skąd wziął pieniądze bezrobotny imigrant z Europy Wschodniej? Przedsiębiorca bez doświadczenia biznesowego, bez doświadczenia w branży budowlanej, słabo znający język? Jaki bank udzieliłby komuś takiemu pożyczki?” – czytamy dalej w artykule zamieszczonym na portalu Salon24.pl.
Gdy już po upadku komuny Opara wrócił do Polski, był jednym z najbogatszych ludzi w kraju. Jak możemy przeczytać w cytowanym powyżej artykule opublikowanym na portalu Salon24.pl, „u szczytu swojej ówczesnej kariery Ryszard Opara wyceniany jest na 320 milionów złotych”.
„Nawet przyjmując, że australijski interes nieźle się kręcił i przynosił zyski, to trudno uwierzyć, że kapitał zakładowy powstały ze sprzedaży Alpha Healthcare mógł pozwolić na lewarowanie się w tak krótkim czasie do 320 milionów złotych. Czegoś takiego po prostu nie ma. W kraju takim jak Australia, w tak dojrzałej branży, jak branża budowlana, gdzie konkurencja idzie na noże a o zdobycie kontraktów walczy się upustami i kalkulacją napiętą do granic wytrzymałości finansowej nie ma możliwości zrobienia w krótkim czasie kariery dla imigranta” – czytamy dalej.
Początek poprzedniej dekady to okres rosnącej popularności różnych Inicjatyw patriotycznych, wśród których pierwszoplanową rolę odgrywał Marsz Niepodległości. I oto do jego organizatorów zgłosili się Ryszard Opara i Jan Piński, którzy – jak poinformowali - tworzyli „narodowe media”, czyli „Nowy Ekran”, który wystartował 31 stycznia 2011 roku wywiadem z komendantem stowarzyszenia Pro Milito gen. Tadeuszem Wileckim, którego córka Beata była wówczas radcą prawnym Ryszarda Opary. W latach 1984–1986 gen. Wilecki był dowódcą 5 Saskiej Dywizji Pancernej w Gubinie, był także członkiem egzekutywy KW PZPR w Zielonej Górze. W 1987 został mianowany na stopień generała brygady. W latach 1987–1989 był szefem sztabu-zastępcą dowódcy Śląskiego Okręgu Wojskowego. We wrześniu 1989 został mianowany dowódcą ŚOW.
„Absolwent Akademii Sztabu Generalnego ZSRS (1980–1982) i były szef Sztabu Generalnego WP (1992–1997) lansowany był nieprzypadkowo. We wrześniu 1994 r. Wilecki i gen. Konstanty Malejczyk, ówczesny szef WSI (1994–1996) i były naczelnik oddziału „Y” Zarządu II Sztabu Generalnego, zaangażowanego w tzw. operację FOZZ, zorganizowali tzw. obiad drawski, który miał przekonać Lecha Wałęsę do podporządkowania WSI Sztabowi Generalnemu. Skoro Malejczyk chciał pracować pod kierownictwem Wileckiego, obaj generałowie musieli utrzymywać bliskie kontakty. W roku 2000 Wilecki startował w wyborach prezydenckich jako kandydat Stronnictwa Narodowego, którego ówczesny prezes Bogusław Kowalski (według akt zgromadzonych w IPN-ie zarejestrowany jako TW „Mieczysław” w 1987 r.), był szefem jego sztabu wyborczego. Zastępcą Kowalskiego został wiceadmirał Marek Toczek, dowódca Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych w Warszawie (1992–1995)” – pisał w 2012 roku Jerzy Targalski.
„W 2004 r. w eurowyborach Toczek był pełnomocnikiem Ogólnopolskiego Komitetu Obywatelskiego OKO, który w następnym roku podjął współpracę ze Stanem Tymińskim. We wrześniu 2007 r. Wilecki założył m.in. razem z Toczkiem, gen. Markiem Dukaczewskim, absolwentem kursów GRU i byłym szefem WSI (2001–2005), oraz płk. Janem Oczkowskim, wywodzącym się z oddziału „Y” byłym szefem Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSI, organizację byłych czerwonych wojskowych Pro Milito. W styczniu 2010 r. rozpoczęło działalność stowarzyszenie byłych oficerów WSI SOWA, założone także przez gen. Dukaczewskiego (przewodniczący) i płk. Oczkowskiego (wice). Pro Milito prowadziło własny portal, na którym głównymi autorami byli: Michał Podobin, główny „ideolog” grupy, Marek Toczek, Ryszard Opara, Paweł Pietkun i Grażyna Niegowska. Wszyscy są dziś blogerami Nowego Ekranu, którego redakcja mieści się w tym samym budynku co Pro Milito, ale piętro niżej” – pisał dalej Targalski.
Już na pierwszym spotkaniu organizatorów Marszu Niepodległości z Ryszardem Oparą i Janem Pińskim okazało się, że liczącą rolę przewidziano w całym przedsięwzięciu dla środowiska byłych wysokich oficerów Ludowego Wojska Polskiego, skupionych w Stowarzyszeniu Pro Militio. Ludzie z kierownictwa ONR byli zdecydowanie przeciwni współpracy z tym środowiskiem, natomiast Robert Winniki znalazł zatrudnienie u Opary.
Na tle stosunku do Opary doszło do poważnego sporu w gronie organizatorów Marszu Niepodległości. Dość powiedzieć, że liderzy ONR uniemożliwili mu wystąpienie na Marszu Niepodległości w 2012 roku, o co zabiegał Winnicki. Opara miał się wówczas obrazić i jego drogi z Winnickim się rozeszły. Tak przynajmniej wynika z mojej wiedzy na ten temat.
W tym kontekście warto jednak przypomnieć, co mówiła w sierpniu 2019 roku Kaja Godek, która stwierdziła, że odeszła z Konfederacji, jak na zebraniu Rady Liderów okazało się, że czekają na listę kandydatów, których ma rekomendować środowisko gen. Wileckiego.
Warto dodać, że Piński utrzymuje też bliskie relacje z ludźmi z kręgów „ideowej lewicy”, czym jednak tym razem nie będę się zajmował. Nie będę też opisywać kolejnych jego przedsięwzięć medialnych, natomiast zwrócę uwagę, że we wszystkich nich pojawiają się w większości te same osoby.
Do najbliższych współpracowników Jana Pińskiego od lat zalicza się Tomasz Szwejgiert, którego ojciec dowodził akcją likwidacji Józefa Kurasia – „Ognia”, legendarnego dowódcy działającego na Podhalu Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica”. Piński nie robi z tego żadnej tajemnicy, wręcz przeciwnie…
Wspomnijmy z kolei Grzegorza Jakubowskiego, przez lata mającego opinię „cyngla Pińskiego”. Interesujące, że w rządzonej przez Rafała Trzaskowskiego Warszawie znalazł on zatrudnienie w Biurze Administracji i Spraw Obywatelskich Dzielnicy Żoliborz. W ten sposób zyskał on dostęp do bazy pesel, co ma znaczenie o tyle, że w dalszym ciągu funkcjonował jako „dziennikarz śledczy”.
„Nie wiadomo w jaki sposób Jakubowski został zatrudniony w Urzędzie Dzielnicy. Wiemy natomiast, że starania o umieszczenie go w samorządowych urzędach podejmował Jan Piński. Przynajmniej tak twierdził na przełomie 2018 – 2019 roku kiedy w prywatnej rozmowie stwierdził, że Jakubowski jest „upychany w ratuszu” [chodziło o ratusz m. st. Warszawy – przypis red.]” – mogliśmy przeczytać w lipcu 2020 roku w Życiu Stolicy. Był to czas, gdy Jakubowski był zaangażowany w kampanię wyborczą Trzaskowskiego, który ubiegał się wówczas o stanowisko prezydenta RP. Ale równocześnie oficjalnie występował on jako dziennikarz związany z redakcjami Jana Pińskiego oraz… Najwżyszego Czasu, kojarzonego jednoznacznie z Januszem Korwin-Mikke.
Długo by można mówić o niezwykłe ciekawych powiązaniach biznesowych Jana Pińskiego i jego bliskich krewnych i powinowatych, Ryszarda Opary i jego bliskich krewnych i powinowatych oraz Tomasza Sommera, wydawcy Najwyższego Czasu.
Wielka Lechia
W swoim czasie Najwyższy Czas zaangażował się w promowanie „wiedzy” o Wielkiej Lechii, imperium słowiańskim, które to rzekomo miało istnieć przez tysiące lat i któremu kres przyniosło chrześcijaństwo. Okazało się, że tym absolutnym bzdurom dało wiarę niemało osób ze środowiska tzw. „ideowej prawicy”, przy czym część z nich stała się ich gorliwymi, a wręcz fanatycznymi wyznawcami. Gdy zaczęliśmy na łamach magazynu i portalu „Magna Polonia” publikować artykuły demaskujące owe ewidentne kłamstwa, wylała się na nas fala hejtu, w co zaangażowane były różne troll konta, ale też ludzie, którzy autentycznie dali się zmanipulować.
Kto za tym stał? W sporej części były to troll konta oraz osoby o niewielkiej rozpoznawalności. Ale nie tylko… Postanowiliśmy się przyjrzeć twarzom tego projektu. I co się okazało? Z materiałów zgromadzonych w IPN wynika, że Janusz Bieszk, który był autorem pseudohistorycznych książek o Wielkiej Lechii, to były wysoko umocowany agent wywiadu wojskowego PRL, zwerbowany w czasie swojej pracy dla Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego „Baltona”. Z kolei Hubert Czerniak, którego internetowe „wykłady” na ten temat cieszyły się sporą oglądalnością, w latach osiemdziesiątych służył w ZOMO. Po ujawnieniu tychże dokumentów zostaliśmy gwałtownie zaatakowani przez… Grzegorza Brauna.
Dodajmy, że część profili i kont internetowych, które wcześniej promowały wartości patriotyczne (husaria, żołnierze wyklęci itp.), nagle zaangażowało się w promowanie Wielkiej Lechii, o której prawda została rzekomo zakłamana. Były to profile i konta, które z racji wcześniejszej działalności cieszyły się popularnością w szeroko rozumianym obozie patriotycznym. W akcję promowania Wielkiej Lechii zaangażowały się też niektóre telewizje internetowe, w tym wspomniana wcześniej eMisjaTV, którą kieruje Piotr Korczarowski.
Z czasem większość owych profili, kont i telewizji internetowych zajęła się demaskowaniem „plandemii” (bo przecież żaden COVID nie istnieje, to tylko wielki spisek globalistów), a także walką ze szczepieniami, za którymi też stali globaliści. Ludzie śledzący owe profile i konta internetowe, czerpiący swoją „wiedzę” z internetowych telewizji, funkcjonowali w swoistej bańce, wierząc, że tylko tam tryska źródło prawdy, bo w każdym innym miejscu są oni okłamywani. „Wyłącz TV, włącz myślenie” – powtarzali wpajany im slogan.
Ale oto konta i telewizje internetowe, które wcześniej promowały Wielką Lechię, a następnie „odsłaniały prawdę” o „plandemii”, poczęły sączyć propagandę prorosyjską i antyukraińską, co nasiliło się wraz z rosyjską inwazją na Ukrainę… Dokładnie taką drogę przeszła eMisjaTV Piotra Korczarowskiego, a także setki, jeśli nie tysiące innych produktów internetowych o mniejszym lub większym zasięgu.