Strzelanina w Chicago. Sprawcą zaledwie 10-letni chłopiec. Obowiązki domowe przerosły jego oczekiwania
W Chicago w jednym z domów doszło do strzelaniny. Zaledwie 10-letni chłopiec nie chciał wykonać obowiązków domowych, więc skorzystał z broni należącej do matki. Policjanci obezwładnili go za pomocą amunicji gładkolufowej.
- Do nietypowej i groźnej sytuacji doszło ostatnio w jednym z chicagowskich domów.
- Tamtejsza policja otrzymała wezwanie, że kilkuletni chłopiec wszczął strzelaninę za pomocą ukradzionej broni.
- Rozzłoszczony chłopiec strzelał do policjantów oraz groził popełnieniem samobójstwa.
- Zobacz także: Wipler wraca do wielkiej polityki. Został jedynką w okręgu toruńskim. Internauci nie są zadowoleni z takiego obrotu spraw
Jak poinformowała policja w Chicago, do jednego z domów wezwano funkcjonariuszy, gdyż zaledwie 10-letni chłopiec zaczął strzelać z broni. Wcześniej otrzymał od matki polecenie, aby posprzątał pokój. Ten się wściekł i ukradł z torebki swojej matki schowany pistolet.
W Chicago 10-letni chłopiec strzelał we wtorek z broni palnej do policjantów, których wezwano, gdy wyjął pistolet matki z jej torebki i zaczął strzelać w domu, bo kazano mu sprzątać - poinformowała zastępca szefa chicagowskiej policji, Migdalia Bulnes.
Dziennik Chicago "Sun Times" podaje, że na miejsce zdarzenia wysłano specjalny oddział taktyczny SWAT, przeznaczony do działań w sytuacjach wyjątkowo niebezpiecznych.
Czytaj więcej: Czołowi analitycy nie mają optymistycznych prognoz. Ceny mieszkań nadal będą szalenie wysokie. Trend ten tylko będzie się pogarszał
Kłopotliwa interwencja amerykańskiej policji
Amerykańskie media podają, że gdy przed domem pojawili się funkcjonariusze, to chłopiec wyszedł na werandę i najpierw wycelował w ich stronę, a następnie przyłożył broń do swojej głowy. Ostatecznie, chłopiec nie popełnił samobójstwa, lecz oddał kilka strzałów w policjantów po czym wrócił do domu. Po chwili wrócił przed dom i znów wymierzył pistolet w swoją głowę.
Migdalia Bulnes powiedziała dziennikarzom, że funkcjonariusze nie mieli czasu na to, by na miejsce incydentu sprowadzić negocjatora, użyli więc amunicji obezwładniającej, a następnie pocisków chemicznych. Udało im się w ten sposób wystraszyć chłopca, który rzucił broń, został obezwładniony i zabrany do szpitala na obserwację.
Dziadek dziecka wyjaśnił, że jego wnuk pokłócił się z matką, ponieważ kazała mu posprzątać i wtedy właśnie zabrał z torebki jej pistolet. Nie ukrywał, że w przeszłości chłopak miewał napady złości.
Źródło: radiomaryja.pl