Sterowana ręka kuglarza
Manipulacja to niestety nieodłączny element naszej codzienności, a zwłaszcza polityki. Jedną z często stosowanych technik jest tzw. "ręka kuglarza", która polega na celowym odwracaniu uwagi obserwatora od kluczowych informacji lub działań. Nazwa nawiązuje do umiejętności kuglarzy, którzy za pomocą szybkich ruchów rąk odwracają uwagę widzów od tego, co naprawdę się dzieje.
"Ręka kuglarza" to celowe rozpraszanie uwagi odbiorcy, aby ukryć prawdziwe intencje i działania manipulatora. Może przyjmować różne formy - od umiejętnego zmieniania tematu rozmowy, poprzez robienie dużego zamieszania wokół kwestii drugorzędnych, aż po wywoływanie emocjonalnych reakcji, które odwracają uwagę od sedna sprawy.
To tyle teorii.
Praktyka?
Wznowienie działalności komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce w latach 2004-2024, zatwierdzenie brakującego wniosku niezbędnego do rozpoczęcia budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, deklaracje o walce o polskie interesy w Brukseli czy inne szopki, jak komisja ds. zbadania wyborów kopertowych.
A co się dzieje po drugiej stronie? Jakie działania są podejmowane w celu wytworzenia w Polsce schizofrenicznego odbioru otaczającej nas rzeczywistości?
Zdejmowanie krzyży w miejscach publicznych w Warszawie przez tzw. Czajkowskiego, akceptacja pakietu migracyjnego przez Brukselę i koszmarnych kosztów dla zwykłych obywateli wynikających z regulacji dotyczących „Zielonego Ładu”.
Wojna Trzaskowskiego z krzyżami - atak na polską tożsamość
To akurat element i działań odwracających uwagę i jednocześnie realna walka w Polską i polską tożsamością, poprzez próby rugowania chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej w imię tzw. niepolityczności.
Kontrowersyjna decyzja prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, o zakazie eksponowania symboli religijnych przez urzędników została jednoznacznie odebrana jako "wojna z krzyżami" i próba ograniczenia roli Kościoła w przestrzeni publicznej. To część szerszej ideologicznej ofensywy, prowadzonej przez opozycję, wymierzonej w polskie tradycje i tożsamość.
Posłowie Suwerennej Polski, Sebastian Kaleta i Jacek Ozdoba, uznali zarządzenie Trzaskowskiego za przekroczenie jego uprawnień i sprzeczne z konstytucyjną gwarancją wolności religijnej. Zapowiedzieli podjęcie kroków prawnych, by zbadać, czy nie doszło do "przestępstwa przekroczenia uprawnień" przez prezydenta stolicy.
Z kolei Tobiasz Bocheński, określił to posunięcie Trzaskowskiego jako "absurdalną agendę lewicową", wykraczającą poza jego kompetencje. Przekonywał, że krzyże w polskiej przestrzeni publicznej mają charakter kulturowy, a nie tylko religijny.
Wato w tym miejscu przytoczyć opinie ekspertów, którzy przypominają, że Europejski Trybunał Praw Człowieka już w 2011 roku orzekł, iż obecność krzyży w szkołach nie stanowi indoktrynacji religijnej, lecz jest symbolem europejskiej cywilizacji. W polskim prawie również brak przepisów, które zabraniałyby eksponowania symboli religijnych w urzędach.
Rachunek za Zielony Ład zapłacą polskie rodziny
Dyrektywa Budynkowa i ambitne cele Unii Europejskiej w ramach Zielonego Ładu to ogromne wyzwanie dla polskich obywateli. Mocno przestrzega o tym, europosłanka Izabela Kloc, a spełnienie tych wymogów będzie wymagało od właścicieli domów i mieszkań poniesienia gigantycznych wydatków.
Komisja Europejska – pisze posłanka - zachowuje się niczym "wytrawny kieszonkowiec", nakładając na Polaków kolosalne koszty związane z dostosowaniem się do nowych norm. "Jeszcze tego nie czujemy, ale nasze portfele już zmieniły właściciela" - przestrzega.
Dyrektywa Budynkowa, o której mowa, oznacza obowiązek przeprowadzenia kosztownych remontów nawet już odnowionych budynków, np. w celu rezygnacji z ogrzewania gazowego. Czas na dostosowanie się do nowych wymogów jest zbyt krótki, a związane z tym wydatki - gigantyczne.
Do tego wszystkiego, dochodzi wdrażanie ambitnych „celów klimatycznych” UE, czego skutkiem będzie wzrost cen energii elektrycznej i cieplnej, a obiecywane przez rząd działania osłonowe są "dalece niewystarczające" do ochrony portfeli polskich rodzin.
Bez radykalnej zmiany politycznej w UE nie ma szans na powstrzymanie "zielonej rewolucji", której koszty - według europosłanki - przypominają "zbiorowe samobójstwo wyznawców egzotycznej sekty".