Lodowski: Zachęcałbym do przypomnienia sobie tradycyjnego kontaktu z wyborcami [NASZ WYWIAD]
"Przyzwyczailiśmy się do tego przez wiele lat, że social media są głównym narzędziem kampanijnym. Nie zaryzykowałbym, nie rzuciłbym wszystkiego na szalę, dlatego że różne rzeczy mogą się zdarzyć. Niektóre media są wycinane, zasięgi ograniczane" - mówił w Dniu na żywo w TVMN Miłosz Lodowski, dyrektor kreatywny.
Zobacz także: Oficjalna konferencja reprezentacji Polski. Padło TO pytanie do Lewandowskiego
Kampania polityczna toczy się w nowych mediach, na płaszczyźnie mediów społecznościowych. Dziś trudno wyobrazić sobie polityka, choćby w najmniejszym stopniu z social mediów nie korzystał. To jest ważny element gry politycznej, natomiast co wymusiło przeniesienie sposobu prowadzenia kampanii do internetu?
Miłosz Lodowski: Koszty i wygoda, to są dwie rzeczy, które najłatwiej to tłumaczą. Przyzwyczailiśmy się do tego przez wiele lat, że social media są głównym narzędziem kampanijnym. Nie zaryzykowałbym, nie rzuciłbym wszystkiego na szalę, dlatego że różne rzeczy mogą się zdarzyć. Niektóre media są wycinane, zasięgi ograniczane. Może zdarzyć się tak, że część środków dotarcia czy przez lata budowanych kanałów w toku kampanii zostanie wyłączonych. Gdybym miał komuś doradzać, to zachęcałbym do przypomnienia sobie tradycyjnego kontaktu z wyborcami.
Dzisiaj sfera internetowa, przestrzeń wirtualna, platformy społecznościowe są narzędziem do komunikacji z wyborcami. Pytanie o mechanizmy prowadzenia polityki, kampanii politycznych, marketingowych czy szerzej ujmując PRowych. Niektórzy robią to w sposób przystępny, generując zasięgi, docierając do swoich grup docelowych, ale dla niektórych nadal jest to bariera nie do pokonania. Nie wszyscy politycy radzą sobie z działalnością w sieci. Czy mamy określone schematy funkcjonowania, szablony i co z odpowiednim timingiem, trendami, jaki content przyciągnie i co jest angażujące?
To wszystko zależy co jest celem strategicznym, bo wszystkie działania w zakresie marketingu, a więc też marketingu politycznego zaczynamy od strategii. Jeżeli strategia podpowiada, żeby agregować ruch, możliwie najszerszy, budować jak najszerszy projekt sprzedażowy i tam już bezpośrednio docierać do wybranych w ramach stworzonej grupy docelowej osób, to najczęściej sprzedają się kontrowersje. Kto głośniej krzyczy i wygłasza bardziej kontrowersyjną tezę, buduje segment rynku. Inni starają się stawiać na długotrwałą strategię wizerunkową i budują personel, czyli odpowiednik cyfrowy swojej osoby w internecie, a także tego, co chcą sprzedać w ramach tego, co ludzi interesujących się ich działalnością przyciągnie.
Nieumiejętność poruszania się w mediach społecznościowych, operowania w social mediach jest dla polityka strzałem w stopę?
Znam polityków, którzy znakomicie pracowali w terenie i od lat byli rozpoznawalni dzięki działalności blisko obywateli. Znakomicie animowali w tak zwanym realu swoje społeczności. Nawet oni budują obecnie bardzo dobry obraz w mediach społecznościowych. Tu chodzi o zasięgi. Nie jesteśmy w stanie poświęcić tyle czasu osobom, co czemuś, co cały czas żyje w obrębie mediów cyfrowych. To jest tak, że ta persona, czyli nasz obraz cyfrowy - tego jacy jesteśmy, jacy chcielibyśmy być i jak chcemy by widzieli nas odbiorcy - jest dostępna 24 godziny na dobę. Wiele osób zapomina, że ślad cyfrowy bardzo trudno usunąć, szczególnie przy tych bardziej kontrowersyjnych wypowiedziach.