Gwałty w polskim środowisku trans? Krysiak alarmuje o zamiataniu sprawy pod dywan. Administratorzy grup dla LGBT cenzurują informacje
Aktywiści LGBT nie mają więc w Polsce szczęścia, gdzie mroczny świat gender prezentuje mocne wpisy na grupach aktywistów trans z ostatnich dni. Te donoszą o możliwych gwałtach w tym środowisku i próbach zatajenia tematu przed policją i opinią publiczną.
- W swoim najnowszym artykule dla Tygodnika Solidarność, znany prawicowy gej Waldemar Krysiak poinformował o mrocznym procederze LGBT.
- Na warszawskich grupach dla transseksualistów blokowane są informacje o rzekomych gwałtach w tym środowisku.
- Znane środowisku osoby, apelują do administratorów, by zamiatały sprawę pod dywan.
- Zobacz także: Kukiz ws. mediów publicznych: W przyszłości można spodziewać się jeszcze większych, bo atrakcyjniej podanych, manipulacji
Aktywiści LGBT nie mają więc w Polsce szczęścia, gdzie mroczny świat gender prezentuje mocne wpisy na grupach aktywistów trans z ostatnich dni. Te donoszą o możliwych gwałtach w tym środowisku i próbach zatajenia tematu przed policją i opinią publiczną.
Istnieją przekonujące przesłanki, że jeden z administratorów warszawskiej grupy wsparcia dla osób trans, AA (pseudonim zmieniony)., dopuścił się w zeszłym tygodniu gwałtu na jednej z osób uczęszczających na grupę - czytamy na jednej z największych grup dla transseksualistów na Facebooku.
Ta sama informacja, opatrzona w zrzuty ekranu z rozmów działaczy gender, pojawiła się na kilku tęczowych profilach i stronach.
Sytuacja miała mieć miejsce poza spotkaniami grupy. Dwoje administratorów dowiedziało się o zajściu od samego oskarżonego. Dodatkowo usłyszeli, że domniemany poszkodowany nie był jedyną osobą, wobec której oskarżony miał wyrażać podobne intencje - czytamy dalej.
Oskarżenia o wielokrotny gwałt wobec jednego z działaczy rozniosły się na tyle daleko, że do skomentowania sytuacji zmuszeni zostali inni działacze biorący udział w organizowaniu spotkań transseksualistów z Warszawy. Jedną z osób, która według wpisów skomentowała wydarzenia, jest BB, który urodził się jako kobieta, jednak obecnie funkcjonuje pod męskim imieniem. Osoba identyfikująca się jako BB jest dobrze znana w tęczowym środowisku: nagrywa regularnie filmy o transseksualizmie, promując w swoich materiałach ideologię gender. BB, dowiedziawszy się o zarzutach wobec AA, miał zadecydować o banie dla "mężczyzny" i polecić przekazanie do The Warsaw House, zamiast na policję.
Zarzuty pojawiają się jednak również wobec biologicznej kobiety, która obecnie przedstawia się jako BB:
Po zakulisowych rozmowach AA. z BB, oraz BB z TWH, dwójka administratorów, którzy zgłosili sprawę, dostała informację, że nie powinni byli zawieszać Jana w funkcji administratora. Według Kaja sytuacja powinna zostać wyjaśniona jeden na jeden pomiędzy oskarżonym a osobą domniemanie poszkodowaną (miało paść określenie “prywatna sprawa”) - czytamy we wpisach działaczy gender na Facebooku.
Transseksualistka BB rozmawiała więc rzekomo z oskarżonym o gwałt oraz z organizacją LGBT, która ma pomagać ofiarom przemocy. Ponadto nalegała na to, aby sprawa nie wyszła na światło dzienne.
Środowisko LGBT chce zamieść gwałty pod dywan
Domniemana ofiara gwałtu miała dodatkowo zgłosić się po pomoc do Feminoteki, organizacji feministycznej. Z informacji przekazanej na lewicowych forach wynika, że Feminoteka odesłała domniemaną ofiarę do innej organizacji, twierdząc, że policja nie poruszy tej sprawy. Reakcja transseksualistki, The Warsaw House i Feminoteki nie spodobała się działaczom trans.
Reakcja BB., The Warsaw House i Feminoteki jest dla nas bardzo rozczarowująca. Wedle naszej najlepszej wiedzy ani Kaj, ani TWH, nie byli chętni podjąć rozmowy z osobą, która miała doświadczyć przemocy po otrzymaniu informacji o zajściu - czytamy.
Jak dowiadujemy się ze zrzutów ekranu zamieszczonych w oświadczeniu, sprawa gwałtu ma być dodatkowo skomplikowana, bo do zajścia miało dojść w stanie upojenia alkoholowego.
Źródło: tysol.pl