Gadowski: Żadnemu komuniście w Polsce włos z głowy nie spadł [NASZ WYWIAD]
Jej wyjazd był możliwy, ponieważ Państwo Polskie nie działa. Ludzie podejrzani o tak ohydne zbrodnie jak Pani Lange, nie zajmują stanowisk w ratuszach dużych miast – mówił red. Witold Gadowski.
- Zobacz także: Drugi samolot Prigożyna w czwartek wyleciał z Moskwy do Baku. Nie ma danych o pasażerach
Jak informuje Piotr Woyciechowski Jolanta Lange opuściła Polskę. Agentka Służby Bezpieczeństwa podejrzewana o zamordowanie ks. Blachnickiego miała uciec do Nowej Zelandii. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy red. Witolda Gadowskiego.
To jest problem, bo żadna opcja polityczna dotychczas nie była zainteresowana osądzeniem zbrodni komunistycznych. PiS dużo mówi o osądzaniu zbrodni komunistycznych, ale ja pamiętam jak środowisko PiS, Porozumienie Centrum wyrzuciło do kosza projekty ustaw dekomunizacyjnych, bo Kaczyński stwierdził, że to nie jest pora i to trwa już 30 lat, więc mogą tutaj różni publicyści, historycy mówić, że polskie państwo wprowadzało ustawy, które miały karać zbrodniarzy komunistycznych, ale prawda jest taka, że żadnemu komuniście w Polsce włos z głowy nie spadł – zauważył.
To są pytania, które należy stawiać Zbigniewowi Ziobro, prokuraturze, polskiemu aparatowi ścigania, ponieważ jeżeli osoba podejrzana o dokonanie zabójstwa może swobodnie się poruszać to znaczy, że nie jest podejrzana o dokonanie zabójstwa, a otoczka jest tylko propagandą – ocenił.
Jej wyjazd był możliwy, ponieważ Państwo Polskie nie działa. Ludzie podejrzani o tak ohydne zbrodnie jak Pani Lange, nie zajmują stanowisk w ratuszach dużych miast, tu chodzi o Warszawę, Pan Trzaskowski przecież dał jej pracę, ona dostawała dotacje z budżetu różnych fundacji, a także z budżetu miasta na swoje durne działania, ta Pani była agresywną lewaczką i nie ukrywała się z tym wcale, przez wiele lat była podejrzana o zabójstwo księdza Blachnickiego, a kiedy sprawa zaczęła się konkretyzować po prostu wyjechała. No jak to nazwać? Jest to po prostu zwykłe działanie pod publiczkę, propaganda, za którą nie idą żadne czyny – zauważył
Zrobili to ludzie, którzy przez wiele lat go inwigilowali na polecenie sowieckiej służby bezpieczeństwa. Ci ludzie wrócili do PRL-u i chlubili się swoimi parszywymi czynami, dostali za to nagrody, a po 1990 roku kiedy rzekomo komunizmu już nie było, pełnili różne funkcje, dostawali publiczne pieniądze i żyli jak pączki w maśle. To pokazuje jak w praktyce wygląda karanie zbrodniarzy – wyjaśnił.