Co słychać u Osiołków, czyli Biden a potem długo nic?
Co prawda do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych pozostało jeszcze sporo czasu, jednak prawybory partyjne zbliżają się tam wielkimi krokami. Zwiększoną mobilizację widać obecnie w szergach Partii Republikańskiej, która planuje powrócić do zarządzania Białym Domem. Wszystko wskazuje, że w GOP bój toczyć będzie oficjalnie zadeklarowany już Donald Trump z wciąż nieoficjalnie sondującym swoje szanse Ronem DeSantisem. Wśród Demokratów sytuacja wciąż jest skomplikowana, bowiem Osiołki poza propozycją ponownej kandydatury Joe Bidena niewiele mogą zaoferować swoim wyborcom.
Biden i długo długo nic
Przeglądając sondaże potencjalnych kandadatów w prawyborach Partii Demokratycznej dostrzec można trzy rzeczy: po pierwsze jedyną postacią, która uzyskuje jakikolwiek rokujący wynik poparcia jest obecny prezydent USA (30-40%), po drugie na kolejnym stopniu podium za Joe Bidenem znajduje się zazwyczaj bliżej niezidentyfikowany kandydat o nazwie „ktoś inny”, a po trzecie pozostałe potencjalne kandydatury czołowych polityków Demokratów uzyskują szczątkowe wskaźniki poparcia. Takie wyniki prezentują sondaże pracowni Big Village, które były przeprowadzane od listopada ubiegłego roku. Poza Bidenem i „kimś innym” w badaniach uwzględniono chociażby obecną wiceprezydent USA Kamalę Harris, senatora z Vermont Berniego Sandersa (zadeklarował, że nie planuje startować i poparł ponowną kandydaturę Bidena), sekretarza transportu Pete Buttigiega czy senator z Massahusetts Elizabeth Warren. Harris w badaniach opinii publicznej nie przekracza 20% poparcia elektoratu Demokratów, pozostali potencjalni pretendenci notują jeszcze skromniejsze wyniki. Niektóre sondaże uwzględniają także gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma, jednak jego poparcie jest porównywale do wyników wymienionych wyżej polityków – jednocyfrowe. Pytania, które warto sobie zadać to: czy Biden oficjalnie ubiegał się będzie o reelekcję? Kim może być tajemniczy „ktoś inny”?
Obecny prezydent USA niedawno podsunął odpowiedź na pierwsze z postawionych pytań. Przedstawiając powieściopisarza Colsona Whiteheada – który zdobył kilka nagród Pulitzera – podczas ceremonii wręczenia National Medal of the Arts, Biden powiedział: „Sam szukam ponownego sukcesu”. Czołowe media informacyjne na świecie wskazują, że w najbliższych tygodniach prezydent ma ogłosić, że będzie ubiegał się o reelekcję w 2024 roku. Warto wskazać, że Biden już teraz jest najstarszym urzędującym prezydentem w historii USA. W chwili reelekcji będzie miał 82 lata, a jeśli zostanie ponownie wybrany, będzie miał 86 lat pod koniec drugiej kadencji. Wśród elektoratu demokratycznego rośnie opór wobec tej właśnie wizji - według sondażu przeprowadzonego przez AP i NORC Center for Public Affairs Research, tylko 37 procent Demokratów chce, aby ubiegał się o drugą kadencję. Amerykanie widocznie zmęczeni są „dziadkami” w swojej polityce (czym tłumaczyć można również wzrost poparcia dla DeSantisa w GOP). Pomimo tego Joe Biden wydaje się nie mieć obecnie konkurencji. Widząc to można przejść do drugiego postawionego w tym tekście pytania, czyli kim może być „ktoś inny”, kto może rzucić realną rękawicę obecnemu lokatorowi Białego Domu?
Zobacz także: Dawca nasienia ma ponad 500 dzieci. Matki korzystające z in vitro żyją w stresie
Kto, jeśli nie Biden?
Gdyby nie liczne niesnaski pomiędzy Joe Manchinem, a przywództwem Partii Demokratycznej w ostatnich kilku latach, to można by powiedzieć, że jest to kandydat centrowy, który mógłby pogodzić dużą część elektratu i wskoczyć na miejsce Bidena. Nie jest on popularny wewnątrz progresywnego skrzydła Demokratów, ale cóż, kampanijna magia potrafi działać cuda. Nie spodziewam się jednak, iż senator z Wirginii Zachodniej zdjednałby sobie wystarczające poparcie przywództwa partyjnego. Szczególnie po utrudnieniach, które stawiał przy uchwalaniu legendarnej już ustawy Build Back Better. Szukać należy więc dalej.
W wielu poprzednich tekstach, które pisałem wskazywałem, że w nadchodzącym starciu o fotel prezydenta chciałbym zobaczyć pojedynek Rona DeSantisa z Gavinem Newsomem. Póki co jednak nie zanosi się na to, gdyż żaden z nich (z naciskiem na Newsoma) nie zadeklarował oficjalnej woli wzięcia udziału w prawyborach partyjnych. O ile DeSantis robi obecnie podchody i bada wyborczy grunt, o tyle Newsom nie wykazał żadnej woli startu popierając publicznie obecną administrację Białego Domu. Kto jeszcze mógłby dać Osiołkom powiew świeżości? Szukam dalej.
Niedawno swoją kandydaturę jako pierwsza ogłosiła Marinne Williamson - autorka czternastu książek, w tym czterech bestsellerów New York Timesa. Reprezentująca Kalifornię aktywistka bezskutecznie kandydowała do amerykańskiego Kongresu w 2014 roku, w 2020 roku ogłosiła swój start w prawyborach Demokratów, a finalnie zawiesiła swoją kampanię na rzecz poparcia dla Berniego Sandersa. Jej popularność pozostaje jednak na niskim poziomie.
W mojej opinii w nadchodzących miesiącach do walki o nominację partyjną mogą wejść guberntor New Jersey Phil Murphy oraz gubernator Karoliny Północnej Roy Cooper. Obaj politycy utrzymują stabilną pozycję w swoich stanach (w ostatnich latach wygrali reelekcję na swoich stanowiskach), obaj są w „kwiecie wieku politycznego” (65 lat) i mogą walczyć o głosy centowego i centro-lewicowego elektoratu, który w chwili obecnej jest w dużej mierze zagospodarowany przez Joe Bidena. Ich kartą przetargową może być również (w porównaniu do obecnie urzędującego prezydenta) atut wieku. Obaj obecnie wskazują swoje poparcie dla Bidena, jednak wszystko zmienić się może w nadchodzących miesiącach. Pokusić się warto o stwierdzenie, że podobnie zdarzyć się może także w przypadku Gavina Newsoma w Kalifornii.
Wracamy więc do punktu wyjścia, czyli nadal nie wiemy, kto może być enigamtycznym „kimś innym” w sondażach. Joe Biden nie jest szczególnie popularnym prezydentem, jedgo poparcie w społeczeństwie amerykańskim jest znacznie niższe, niż wskaźniki niechęci wyborców wobec niego. Paradoksalnie jednak, poza nim, Osiołki nie mają obecnie żadnego kandydata, który mógłby zagrozić jego pozycji wewnątrz Partii Demokratycznej. Nadchodzące miesiące mogą ujawnić zmiany w tej perspektywie, może oficjalna deklaracja w sprawie ubiegania się o reelekcję obecnego prezydenta wzmocni jego pozycję, ale równie dobrze nadchodzące deklaracje pozostałych polityków mogą wprowadzić nową dynamikę w tym zakresie. U Osiołków póki co stabilnie, czyli brak konkretów.