Amerykańska edukacja seksualna w pigułce. Szokujące wyznanie proaborcjonistów. "Chodziliśmy do szkół, by uczyć bezpiecznego seksu ze świadomością, że pewien procent dziewcząt później dokona aborcji"
Ostatnio pewna była proaborcjonistka wyznała prawdę o edukacji seksualnej w amerykańskich szkołach. Cel był jasny: zdeprawować dziewczynki, ale i chłopców i wpoić im zasadę o aborcji. Nastolatki były dla pracowników i wolontariuszy organizacji planowania rodziny łatwym łupem i dobrymi klientami.
- Była pielęgniarka pracująca w klinice aborcyjnej Planned Parenthood opowiedziała w wywiadzie dla magazynu "Notizie ProVita & Famiglia" o praktyce tychże placówek.
- Wyznała, że niejednokrotnie pracownicy tej kliniki brali udział w zajęciach z edukacji seksualnej w szkołach.
- Nastolatki były defacto programowane na stosunek płciowy bez żadnych ograniczeń, a następnie proponowano im aborcję jako rozwiązanie.
- Zobacz także: Profanacja wizerunku Matki Bożej przez paradę LGBT w Częstochowie. Policja zatrzymała działacza fundacji Życie i Rodzina. Kasprzak: "Jestem już na wolności"
Joan Appleton pracowała w jednej z klinik aborcyjnych. Miała doświadczenie medyczne. Jako feministka walczyła o wdrażanie idei wolności wyboru.
Mocno wierzyłam w prawo do wyboru i mogłam wcielać swoje przekonania polityczne w życie - powiedziała na łamach włoskiego magazynu "Notizie ProVita & Famiglia" Joan Appleton.
Joan włączała się w realizację politycznych postulatów swojego środowiska. Zaczęła współpracę z Planned Parenthood, które w ramach kompleksowej opieki nad kobietami, prowadziło również zajęcia z edukacji seksualnej. Jak mówi, pracownicy mieli świadomość, że rozdawanie środków antykoncepcyjnych to znaczne zyski dla klinik.
Dystrybuowaliśmy tabletki o niskiej zawartości estrogenu z 30 proc. wskaźnikiem niepowodzenia. W ten sposób 30 proc. kobiet mogło do nas wrócić, aby poddać się aborcji. Nie mówiliśmy też, że jeśli dziewczyna zażyje antybiotyk, reakcja chemiczna między tabletką antykoncepcyjną a antybiotykiem sprawia, że antykoncepcja staje się bezużyteczna: a więc kolejne 20 proc. wróci do nas - opowiedziała kobieta.
Jak podkreśla była pracownica Planned Parenthood, wszyscy pracownicy mieli świadomość tej strategii.
Chodziliśmy do szkół, aby uczyć bezpiecznego seksu ze świadomością, że będziemy zachęcać do wczesnych stosunków seksualnych, a pewien procent dziewcząt będzie później dokonywać aborcji. Inny procent mężczyzn i kobiet będzie szukać leczenia chorób przenoszonych drogą płciową - podkreśliła.
Czytaj więcej: Nielegalny biznes w greckiej klinice in vitro. Co najmniej 182 kobiety zostały poszkodowane. Skomplikowany system adopcyjny w Grecji
Co wpłynęło na jej decyzję o porzuceniu pracy dla giganta aborcyjnego w Stanach Zjednoczonych?
Jak mówi Joan, przyszedł moment, że nie mogła już dłużej oszukiwać młodych ludzi. Innym impulsem było uświadomienie sobie współsprawstwa w morderstwach dzieci w aborcji. Asystowała wówczas przy aborcji.
Kiedyś oglądałam "Niemy krzyk", ale nie zrobił na mnie wrażenia. Dla mnie to była to wówczas tylko propaganda ruchów pro-life. Jednak pewnego dnia zobaczyłam na usg, jak dziecko próbowało uciec od narzędzi chirurgicznych. Widziałam, jak otwiera usta. Temu co zobaczyłam na własne oczy nie mogłam zaprzeczyć - wyznałą nawrócona pielęgniarka.
Źródło: marsz.info, provitaefamiglia.it