Od 6 listopada polscy przewoźnicy blokują przejścia graniczne z Ukrainą w Korczowej, Dorohusku i Hrebenne. Żądają wprowadzenie zezwoleń handlowych dla ukraińskich firm zajmujących się przewozem towarów. Wyjątek dotyczy pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla ukraińskiego wojska. Protestujący postulują również zawieszenie licencji dla firm powstałych po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz kontrolę tych firm.

Rzecznik Komisji Europejskiej Adalbert Jahnz stwierdził, że główny postulat polskich przewoźników, jakim jest przywrócenie systemu wydawania zezwoleń ukraińskim kierowcom na pracę w UE, jest niezgodne z unijnym prawem.

Coraz mniej mamy w Polsce do powiedzenia. Praktycznie przestajemy być suwerennym krajem. Jestem przeciwnikiem wydawania jakichkolwiek zezwoleń. Problemem jest brak równowagi. Polscy przewoźnicy są szykanowani przez Unię Europejską w ten sposób, że muszą mieć pozwolenia, zezwolenia itp., a Ukraińcy nie - wyjaśnił prezes KNP.

Proszę zwrócić uwagę, że Unią Europejska zarządzają Niemcy i Francja. Co jest dobre dla nich, jest dobre dla unii. Pozostałe kraje nie są specjalnie istotne. Gdy polscy przewoźnicy zagrażali niemieckim, to wprowadzono regulacje uniemożliwiające wykonywanie naszym przewoźnikom pracy - zauważył Stanisław Żółtek.

Jesteśmy w takim otoczeniu republik europejskich, że mamy się słuchać. Ludzie nie widzą tego, że jesteśmy landami Niemiec i Francji? - pytał.

Rząd polski dostał jobla i to stwierdzenie jest śmieszne, ale prawdziwe. Rząd polski uznał, że obywatele Ukrainy na terenie Polski są ważniejsi niż Polacy i dość spora liczba naszych obywateli dostała tego jobla. Żądania Ukrainy rozdmuchały się, gdy zobaczyli, że mogą robić co chcą - mówił