Śmigus-dyngus - Symboliczne budzenie przyrody do życia. Historia lanego poniedziałku i tradycyjne zwyczaje

0
0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Wikimedia Commons

Śmigus-dyngus, potocznie zwany lanym poniedziałkiem, jest tradycją kultywowaną w Polsce od pokoleń. Dla wielu osób obyczaj ten jest nieodłącznym elementem Wielkanocy. Jednakże, Kościół Katolicki musiał pójść Słowianom na pewne ustępstwa.

Śmigus-dyngus. Symboliczne budzenie przyrody do życia

Śmigus-dyngus, potocznie zwany lanym poniedziałkiem, jest tradycją kultywowaną w Polsce od pokoleń. Dla wielu osób obyczaj ten jest nieodłącznym elementem Wielkanocy. Poniedziałek wielkanocny ma bogatą obrzędowość ludową. Po spokojnej i rodzinnej niedzieli wielkanocnej w poniedziałek zaczynało się świętowanie, podczas którego kwitło życie towarzyskie. Drugi dzień Świąt Zmartwychwstania Pańskiego integrował społeczność wiejską i sprzyjał nawiązywaniu znajomości, szczególnie pośród ludzi młodych.

Określenie śmigus-dyngus powstało z połączenie dwóch odrębnych zwyczajów. Śmigus polegał na smaganiu witkami wierzby lub palmami po nogach i oblewaniu się zimną wodą, co symbolizowało wiosenne oczyszczenie z brudu i chorób, a w późniejszym czasie także i z grzechu. Słowianie uważali, że oblewanie się wodą miało sprzyjać płodności, dlatego oblewaniu podlegały przede wszystkim panny na wydaniu. Z tego powodu obrządki polewania się wodą miały niekiedy charakter matrymonialny. Na śmigus nałożył się zwyczaj dyngusowania, który polegał na odwiedzaniu znajomych i przypadkowych osób. Wizytom zazwyczaj towarzyszył poczęstunek, bądź darowizna z zaopatrzeniem na drogę. Dyngus – znaczący tyle, co branie okupu, wykup – dawał możliwość wykupienia się dziewcząt od podwójnego lania. Pierwsze wzmianki o zwyczajach śmigusowo-dyngusowych w Polsce pochodzą z XV w.

Symboliczne budzenie przyrody do życia jest widoczne w zwyczaju kropieniu wodą święconą ozimych upraw w wielkanocny poniedziałek.

W ramach śmigusowo-dyngusowego zwyczaju najczęściej to chłopcy oblewali dziewczęta. Kawalerowie w ukryciu czyhali z wiadrami i specjalnie zrobionymi z drewna sikawkami lub w wyższych sferach flaszeczkami perfum, by oblać lub przynajmniej skropić pannę. Zmoczone tego dnia panny miały większe szanse na zamążpójście, a te, które się obraziły, mogły mieć później kłopot ze znalezieniem męża.

Śmigus-dyngus. Historia tego zwyczaju

Kościołowi trudno było wyplenić stare zwyczaje i zniechęcić Słowian do ich tradycji w tym także do obrzędów dyngusa i śmigusa. Zatem podobnie jak większość dawnych świąt, powiązano ten stary obrzęd z cierpieniem Jezusa na krzyżu i oczyszczającym symbolem wody. Jednak tak naprawdę święta te z chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego.

Pomimo że przed wiekami śmigus i dyngus były niezwiązanymi ze sobą słowiańskimi obrzędami, posiadającymi różne pochodzenie i symbolizującymi różne treści, zostały połączone w jedno. Dziś są nieodłącznym zwyczajem bardzo silnie związanym z Wielkanocą.

Czytaj więcej: Niemcy wykonywali przedmioty z ludzkiej skóry. Badania potwierdzają

Śmigus-dyngus. Wielkanocni kolędnicy

Poniedziałek wielkanocny był dniem, w którym po wioskach chodzili dyngusiarze. Przebierańcy ci bardzo często wodzili ze sobą koguta, stąd nazwa tego zwyczaju – kurek dyngusowy. Na początku wykorzystywano do tego żywego koguta, a z czasem jego miejsce zajął sztuczny ptak zrobiony z drewna, gliny lub upieczony z ciasta, przybrany piórami i wstążkami, którego najczęściej umieszczano w wózku dyngusowym i tak dyngusiarze – "koguciarze" – obchodzili domy w całej wsi. Kawalerowie śpiewali piosenki, składali życzenia, grali na skrzypcach, bębnie, zbierali datki, polewali dziewczęta wodą, a wszystko miało charakter zalotów do panien na wydaniu.

Chodzenie z kogutem w okresie wiosennym było nawiązaniem do pradawnych wierzeń związanych z wigorem, energią życiową i płodnością. Kogut jako wojowniczy ptak o silnym popędzie rozrodczym, jurności, zawsze pojawiał się w czasie, kiedy należało zadbać o obfitość plonów w nowym cyklu wegetacyjnym, stąd jego obecność również podczas Wielkanocy. W różnych regionach naszego kraju, na przykład w Opoczyńskim, kolędnicy wielkanocni, oprócz koguta, chodzili też z "gaikiem" – zielonym drzewkiem i "pasyjką" – krzyżykiem.

Różni przebierańcy odwiedzający chałupy z życzeniami i pieśniami wielkanocnymi to tradycja znana i gdzieniegdzie nadal kultywowana. Dyngusiarze chętnie zapraszani byli do izby i goszczeni świątecznymi smakołykami i napitkami. W śmigus-dyngus nie można było odmówić kolędnikom daru – kawałka kiełbasy, placka, jajek, kieliszka wódki czy drobnej monety, ponieważ mogło to sprowadzić nieszczęście na rodzinę i gospodarstwo.

Źródło: swidnica24.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
0
0
Zapisz na później
Wczytywanie komentarzy...

Polecane

Przejdź na stronę główną
Na żywo