Wiech: Celem Niemców było pozbawienie Francuzów konkurencyjności na rynku energii [NASZ WYWIAD]

1
1
1
Jakub Wiech
Jakub Wiech / Fot. TVMN

Antyatomowe nastawienie niemieckie trzeba datować na lata 70, a w pewnej krasie objawiło się w latach 80 po katastrofie w Czarnobylu, potem tylko przybierało na sile, zostało wkomponowane jako oficjalna polityka państwa, tzn. niemiecka transformacja energetyczna Energiewende – mówił w rozmowie z red. Oliverem Pochwatem Jakub Wiech.

Jak informuje francuski dziennik L’Express podaje, niemieckie fundacje antyatomowe działające we Francji osłabiały tamtejszy przemysł jądrowy.

Działania opłacanych przez Niemców podmiotów koncentrowały się produkcji broszur antynuklearnych, organizację elit i autorytetów poprzez szkolenia oraz stypendia. Organizacje te zawierały również „sojusze” z niektórymi organizacjami pozarządowymi lub partiami. Czemu Niemcy mają problemy do energii atomowej?

Antyatomowe nastawienie niemieckie trzeba datować na lata 70, a w pewnej krasie objawiło się w latach 80 po katastrofie w Czarnobylu, potem tylko przybierało na sile, zostało wkomponowane jako oficjalna polityka państwa tzn. niemiecka transformacja energetyczna Energiewende, która została pchnięta legislacyjnie do przodu w roku 2000 za pośrednictwem wprowadzonej przez rząd niemiecki ustawy EEG. Zawierała ona między innymi ograniczenie atomu w niemieckim mixie do zera. To Gerhardt Schroeder podjął pierwsze decyzje w tym zakresie, on wtedy celował w rok 2037 jako datę wyjścia Niemiec z atomu, jednak proces ten przyspieszyła Angela Merkel, która po katastrofie w Fukushimie nakazała zamknięcie wszystkich elektrowni atomowych w Niemczech do roku 2022 – wyjaśnił Jakub Wiech.

Przez ostatnie 20 lat stopniowo ograniczano w Niemczech potencjał parku jądrowego, wyłączono około 22 gigawatów mocy zainstalowanej w tej technologii, także Niemcy nie mają teraz żadnej działającej jednostki jądrowej na swoim terytorium. Co ważne, Niemcy wychodzą ze swoim pomysłem mixu antyatomowego na inne kraje Unii Europejskiej i to co opisał Lex Press to jest dobry przykład jak państwo niemieckie za pomocą pewnych pośredników działa na opinię publiczną oraz na elitę polityczną w krajach ościennych, tak żeby ukształtować ją w kierunku antyatomowym. (…) Francuzi nazwali to mianem bardzo ostrym - sabotażu, natomiast tak trzeba na to patrzeć, bo według raportu, który stał za tą sprawą, to celem Niemców było pozbawienie Francuzów konkurencyjności na rynku energii. To jest nic innego jak wojna ekonomiczna, wojna gospodarcza prowadzona za pomocą metod z katalogu takich miękkich działań. Warto podkreślić, że my również musimy być gotowi na tego typu ofensywy medialne czy PRowe biorące na cel polski projekt jądrowy – mówił.

Czy Polska ma wypracowane mechanizmy, aby tłumić przekaz antyatomowy, który w związku z rozwojem polskiej energetyki może być kolportowany przez fundacje i stowarzyszenia o zagranicznym finansowaniu?

Nie chcę tutaj wyręczać naszego kontrwywiadu w ustalaniu takich rzeczy, natomiast tutaj pewnym ułatwieniem może być to, że te podmioty zazwyczaj dosyć otwarcie informują, że są wspierane np. przez fundusze niemieckiego ministerstwa gospodarki, ale to powinno rodzić pewnego rodzaju refleksje dotyczące tego jaki model narracyjny jest promowany przez te podmioty, jeśli chodzi o energetykę i trzeba mieć na uwadze, że rozmaite fundacje czy instytucje po coś powstają. Ich cele statutowe są może czasami sprzeczne z celami, które sobie wyznaczamy jako Państwo w ramach naszej transformacji energetycznej. Trzeba zauważyć, że polski atom jest już od pewnego czasu pod ostrzałem krytyki ze strony Niemców – stwierdził gość red. Pochwata

Mieliśmy dwa lata temu publikacje raportu przygotowanego i przedstawionego na zlecenie Partii Zielonych. Jest ona skrajnie antyjądrową w niemieckim parlamencie i w tym raporcie mieliśmy coś w rodzaju symulacji katastrofy w polskiej elektrowni atomowej, którą chcemy zbudować w Lubiatowie-Kopalinie. Symulacji, która pod względem matematycznym została przeprowadzona poprawnie, jednak zabrakło najbardziej istotnych założeń, które de facto zmieniłyby cały wydźwięk tego dokumentu, bo przeprowadzono symulację bliżej niezidentyfikowanej awarii, katastrofy, który był pozbawiony podstawowych systemów bezpieczeństwa tzn. w tym dokumencie zrobiono coś, co nie ma szansy zaistnieć w rzeczywistości, bo np. żaden z kontrahentów, z którymi Polska rozmawia na temat budowy elektrowni jądrowej, ani żadna spółka jądrowa na świecie nie zbuduje teraz elektrowni pozbawionej obudowy bezpieczeństwa. Na coś takiego nie będzie możliwości technicznej i prawnej, a tymczasem w tym dokumencie zawarto właśnie taki scenariusz. Tego typu publikacji nie powinno się traktować jako źródła miarodajnej wiedzy. To jest nic innego jak pewien element budowania narracji, odpowiedniego światopoglądu, którego celem jest piętnowanie technologii jądrowej.

 

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
1
1
Zapisz na później
Wczytywanie komentarzy...

Polecane

Przejdź na stronę główną
Na żywo