Lisowski: Macron przestał wydzwaniać do Putina i skupił się na pomocy i współpracy we wspieraniu broniącego się państwa [NASZ WYWIAD]
"Macron przestał wydzwaniać do Putina i skupił się na pomocy i współpracy we wspieraniu broniącego się państwa jakim jest Ukraina" - mówił w Dniu na żywo w TVMN kpt. Maciej Lisowski.
Zobacz także: Caritas Polska wsparła misje w 30 krajach. Łączna suma wynosi 1,4 mln zł
Dużo emocji wzbudziła wizyta Emmanuela Macrona w Pekinie. Europa musi oprzeć się presji, by nie stać się naśladowcą Ameryki – tak stwierdził przywódca Francji i dodał, że wielkim ryzykiem dla Europy jest uwikłanie się w kryzysy, które nie są nasze. Jaką wagę maja te słowa?
Wystarczy lekko sięgnąć do historii i przypomnieć sobie czy tego typu pytania zadawali Amerykanie przed I i II wojną światową i czy zadawali sobie to pytanie zanim Rosjanie napadli na Ukrainę w roku 2022, bo można by powiedzieć, że powinni wyjść z tego samego założenia. I byli tacy, ale wygrała świadomość, że jeżeli nie pomoże w rozwiązaniu trudnej sytuacji w każdym z tych trzech przypadków, sytuacja może eskalować tylko w gorszą stronę.
Macron nie zdaje sobie sprawy, że do takiej eskalacji może dojść?
On świadomość eskalacji, jeżeli chodzi o Ukrainę, ma. W końcu przestał wydzwaniać do Putina i skupił się na pomocy i współpracy we wspieraniu broniącego się państwa jakim jest Ukraina. Natomiast sięgnął dalej, tam gdzie są obecnie światowe interesy, czyli do Azji. Pod przywództwem Chin chce stać się nowym ośrodkiem grawitacji w całokształcie światowych spraw. To, że spojrzał w stronę Tajwanu i w sposób pośredni przekazał, że chciałby aby Europa się nie uwikłała w potencjalny i możliwy, a dla niektórych nieuchronny, konflikt chińsko – tajwański z udziałem Stanów Zjednoczonych, świadczy o tym, że pojawia się tutaj koncepcja izolacjonizmu, żeby coś ugrać. Tutaj rozkłada się wachlarz możliwości. Macron udowodnił pod wieloma względami, że nie słucha swoich doradców.
Napięcia chińsko – tajwańskie w najbliższej przyszłości mogą eskalować do otwartego konfliktu?
Nie uważam, żeby doszło do tego szybko. Dokumenty Komunistycznej Partii Chin podają datę 2027 jako datę, do której powinno dojść do zjednoczenia Chin. Jedyna rzecz, jaką muszą zjednoczyć to wyspa Formoza, teraz Tajwan. To cel wpisany w dokumenty doktrynalne Chin. Jest to też usprawiedliwienie dla rozbudowy sił amfibijnych, lotnictwa i floty. Bez odpowiedniej izolacji teatru działań od możliwej pomocy dla Tajwanu, militarna konfrontacja nie miałaby szans na sukces.