Wspieraj wolne media

Czy Prigożyn jest wygranym swojego puczu na Moskwę? Redakcja Magna Polonia ma ciekawe spostrzeżenia. "Mamy na to dowody"

1
0
0
Szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn
Szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn / Fot. Youtube

Działania szefa grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna mogły być operacją specjalną. Portal Magna Polonia szeroko opisał, dlaczego Zachód dał się nabrać na rzekomy pucz dawnego przyjaciela Władimira Putina.

  • W nocy z piątku na sobotę miał miejsce rajd szefa Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna na Moskwę.
  • Buntownicy pomimo późnej reakcji Władimira Putina nadal przedzierali się przez rządowe jednostki, lecz te pozostawały bierne swoich działaniach.
  • Na Zachodzie panowała ekscytacja destabilizacją w Rosji, lecz ich marzenia szybko zostały zniszczone przez samego Prigożyna.
  • Zobacz także: Siły Ukrainy rozpoczęły ofensywę na wschodzie - Rosja ponosi znaczne straty

Jewgienij Prigożyn wygrał potyczkę z kierownictwem ministerstwa obrony narodowej. Najpierw otoczył siedzibę Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem, gdzie rozpoczął rozmowy z przedstawicielami MON. Jednocześnie podległe mu jednostki ruszyły w trasę w kierunku Moskwy, obsadzając kilka miast i kluczowych węzłów komunikacyjnych w zachodniej Rosji. Po drodze doszło do strącenia trzech rosyjskich helikopterów i jednego samolotu. Widzieliśmy też nagranie z wybuchu jednej z ciężarówek należących do Wagnerowców, choć wyglądało to na samozapłon, lub wybuch przewożonej amunicji, niż na atak z zewnątrz.

Z Prigożynem negocjować miał w imieniu Putina prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka. To miało przeważyć szalę i doprowadzić do zakończenia konfliktu. Wagnerowcy zatrzymali się ok. 200 km przed Moskwą. Podpisano umowę, na podstawie której wagnerowcy nie będą ścigani za udział w puczu. Ma też dojść do zmian w kierownictwie MON i stylu prowadzenia tzw. operacji specjalnej na Ukrainie.

Konflikt na linii Prigożyn-Szojgu i Gierasimow trwał od dawna. Raz nasilał się, raz osłabiał, przy czym widać było, że nie chodziło wyłącznie o kwestie wojskowe, lecz też polityczne. Prigożyn krytykował dowództwo wojskowe z pozycji jastrzębia. Nie chciał zakończenia wojny, lecz jej eskalacji. Domagał się zwiększenia produkcji i dostaw broni, choćby kosztem jeszcze większych wyrzeczeń ze strony społeczeństwa. Chciał też usunięcia nieudolnych dowódców oraz prowadzenia skutecznych działań ofensywnych. Swoimi wypowiedziami człowiek ten podgrzewał dysputę w rosyjskich mediach i kierował ją w stronę prowojenną, na czym bardzo zależało Moskwie.

Spektakl nie mógł jednak trwać wiecznie. Należało w pewnym momencie przeciąć nabrzmiałego guza i stąd pucz. Inscenizacja została odegrana po mistrzowsku i wyciągnięto z niej szereg korzyści. Przede wszystkim, pomimo pewnej wiedzy na temat planowanych działań, Zachód i Ukraina zostały całkowicie zaskoczone wydarzeniem. Zachodnie media zacierały ręce i grzmiały o wybuchu rosyjskiej wojny domowej, rychłym upadku Putina i końcu wojny. Ośmieszyły się tym do cna - czytamy na Magna Polonia.

Marsz na Moskwę odbył się momencie ukraińskiej pauzy operacyjnej, uzupełniania strat i dyslokacji oddziałów. Zaskoczenie było tak wielkie, że dowództwo ukraińskie w żaden sposób nie wykorzystało okazji do zmasowanego ataku, który miał szanse powodzenia w obliczu zachwiania się rosyjskiego przywództwa.

Czytaj więcej: Macron najpierw zadzwonił do Dudy przed rozmową na temat Rosji z innymi przywódcami światowymi

Jaki był prawdziwy cel Prigożyna?

Warto podkreślić, że Prigożyn w ani jednym zdaniu nie zaatakował prezydenta Putina. Sugerowało to, że panowie współpracują, zgodnie ze starą rosyjską zasadą car dobry, źli bojarzy.

Prawdziwym celem operacji puczystowskiej, wydaje się zatem dokonanie zmian w rosyjskim dowództwie; pozbycie się z kierownictwa wojskowego frakcji gołębi z Szojgu i Gierasimowem na czele. Ci dwaj, w kwestii wojny na Ukrainie działali zachowawczo, co mogło z zewnątrz wyglądać na zwykłą nieudolność. W rzeczywistości autentycznie stali na pozycjach ugodowych względem Zachodu. Zachowywali się jak dowódcy polskiego Powstania Listopadowego. Niby walczyli za interes kraju, ale bez energii, unikając ryzyka i eskalacji. Teraz, na podstawie ugody między Prigożynem i Moskwą, najprawdopodobniej zostaną usunięci. Kreml w sposób całkowity opanuje frakcja jastrzębi - wyjaśniła redakcja Magna Polonia.

Niewykluczone, że wkrótce w rosyjskim MON dojdzie wielkich zmian kadrowych na czele z Siergiejem Szojgu. Bardziej ugodowi generałowie mogą zostać zastąpieni osobami, które będą stosowały bardziej agresywne działania na froncie ukraińskim. Bardzo możliwe, że generał Siergiej Surowikin otrzyma ważniejszą funkcję. Warto również zwrócić uwagę na to, że na granicy z Ukrainą nadal stacjonuje blisko 100 tys. rosyjskich żołnierzy gotowych do ataku. Ponadto, zaprawieni w boju wagnerowcy wracają spod Moskwy na front.

Co więcej, w obwodzie biełgorodzkim już teraz stacjonuje ponad 100 tys. żołnierzy. Lada chwila wzmocnią ich wagnerowcy wracający spod Moskwy. Możliwe, że siły te zostaną użyte do nowej, masowej ofensywy na kierunku charkowskim - podaje portal.

Źródło: magnapolonia.org

Sonda
Wczytywanie sondy...
1
0
Zapisz na później
Wczytywanie komentarzy...

Polecane

Przejdź na stronę główną
Na żywo