Polska wieś postawiła na PiS. Rolnicy zostali oszukani?

1
1
5
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Prawo i Sprawiedliwość od początku swojej działalności politycznej kreowało się na partię polityczną, której los mieszkańców wsi nie jest obojętny. Przykładem sporej grupy będącej „targetem” PiS byli rolnicy. Wiele wiosen upłynęło, zanim partia Jarosława Kaczyńskiego przekonała do siebie ten elektorat i zdetronizowała Polskie Stronnictwo Ludowe.

Elektorat wiejski

W Polsce w wielu kręgach panuje przekonanie, że polski rolnik to „ciemniak” żyjący od żniw do żniw, niemający zielonego pojęcia o polityce. Znający świat tylko z telewizji, a jedyne miejsce, gdzie był, to sąsiednia wieś i zabawa w remizie. Ów ciemniak żyje w harmonii i przyjaźni ze zwierzętami, a wieś jest miejscem spokoju i odpoczynku. Od czasu do czasu zdarzyć się może jednak, że wieś odwiedzi miastowy i niczym misjonarz głosi prawdę o świecie ciemnemu ludowi wiejskiemu, który z rozdziawioną paszczą i wielkimi oczami słucha, co inteligent mówi i łapie się za głowę słysząc nowinki. Na wieś dotarły oczywiście zdobycze technologiczne jak internety czy telefon, ale korzystają z niego nieliczni. Maszyny rolnicze to głównie przestarzały sprzęt pamiętający Edwarda Gierka. Pieniądze, jak to pieniądze raz są, a raz nie, a zawsze można liczyć na dopłaty. Jaka jest jednak prawda o polskiej wsi?

Wbrew temu, co myślą „lepsi” od polskiego rolnika, wieś nie jest i nie będzie miejscem wypoczynku, tylko pracy. Polski rolnik nie jest ciemniakiem o zerowej wiedzy o otaczającym go świecie. Rozumie i zna zawiłości polityki, jak również prawa. Polscy chłopi sami sobie są mechanikami, weterynarzami i nie są śmierdzącymi leniami żyjącymi z dopłat, tylko z ciężkiej pracy.

Owszem polskie rolnictwo boryka się z wieloma problemami, ale goni zachodnich sąsiadów. Nasze produkty rolne cieszą się uznaniem na wymagających zagranicznych rynkach. Wiele trzeba jednak zmienić, poprawić i naprawić.
Rozczarowani Polskim Stronnictwem Ludowym zaufali PiS, które obiecywało poprawę życia na polskiej wsi. Rolnik jest pamiętliwy, a raz oszukanego ciężko będzie przekonać do siebie.

Ukraińskie zboże

Gdy 24 lutego 2022 r. wojska Federacji Rosyjskiej z pogwałceniem prawa międzynarodowego i norm cywilizowanego świata dokonały inwazji na terytorium niezależnego i suwerennego państwa, świat ruszył z pomocą. Dość szybko w przestrzeni publicznej pojawiły się informacje dotyczące ukraińskiego zboża, które w wyniku blokady ukraińskich portów morskich nie może być eksportowane do kontrahentów na całym świecie. Przed wybuchem wojny Ukraina była liczącym się na światowym rynku graczem, a jej płody rolne trafiały na bliskowschodnie i afrykańskie rynki. Dość szybko stwierdzono, że przerwanie łańcucha dostaw niesie za sobą ryzyko głodu. Polska jako jedna z pierwszych zaproponowała pomoc w eksporcie ukraińskiego zboża. Dość szybko pojawiły się głosy mówiące, że nie mamy odpowiedniej ilości magazynów i odpowiednich środków do transportu zboża. W czerwcu 2022 r. prezydent Joe Biden zapowiedział, że USA są zainteresowane wybudowaniem w Polsce tymczasowych silosów na ukraińskie zboże. Niemcy zapowiedziały przysłanie tirów i wagonów kolejowych umożliwiających transport zboża. Już wtedy były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski przestrzegał, że pojawienie się ukraińskiego zboża na polskim rynku doprowadzi do katastrofy. Wicepremier, minister rolnictwa Henry Kowalczyk apelował do polskich rolników, aby nie sprzedawali zboża i gwarantował wysokie ceny na skupie. Rolnicy i organizacje rolne apelowały o monitorowanie sytuacji, gdyż ukraińskie zboże zaczęło zalewać polski rynek. Głosy rozsądku były ignorowane, a oporni zwyczajowo byli określani mianem „ruskich agentów”.

Po roku resort rolnictw oficjalnie przyznaje, że coś poszło nie tak i zboże od naszego wschodniego sąsiada zalało polski rynek. Nikt nie wie ile go jest, gdzie jest przechowywane, kto jest za to odpowiedzialny i dlaczego ukraińskie zboże, które trafiało do Polski, było oznaczone jako techniczne.

W ostatnim czasie Henryk Kowalczyk nie miał łatwego życia z rolnikami. Podczas trwania 28. Edycji Międzynarodowych Targów Techniki Rolniczej Agrotech rolnicy związani ze stowarzyszeniem Oszukana Wieś otoczyli polityka i wykrzykiwali w jego stronę wulgarne hasła. Minister musiał być ewakuowany. Podczas Europejskiego Forum Rolniczego w Jasionce w kierunku wicepremiera poleciały jajka. Jak ustalili dziennikarze, czynu tego dopuścił działacz Konfederacji Tomasz Buczek, który jest również pełnomocnikiem Ruchu Narodowego na Podkarpaciu. Jak tłumaczył w rozmowie z portalem Interia, pojechał do Jasionki, bo jako Konfederacja chcieli zapewnić protestującym parasol ochronny.

Konfederacja walczy o wieś

Według najnowszego sondażu Konfederacja jest aktualnie trzecią siłą polityczną w Polsce. Jest coraz bardziej widoczna poprzez swoje działania. Przykładem może być wsparcie protestujących na przejściu granicznym w Medyce z interwencją poselską ws. niekontrolowanego importu zbóż z Ukrainy. Działacze tej partii poinformowali również o powołaniu do życia Zespołu Rolnego Konfederacji, w skład którego weszli następujący działacze: Michał Urbaniak, Anna Bryłka, Marta Czech, Cezary Piotr Lisiecki, Robert Winnicki oraz Konrad Sajkowski.

Jak czytam w oświadczeniu prasowym Konfederacji:

Nie da się ukryć, że i PiS, i PSL zdradziły polskich rolników. Próżno jest szukać innych sojuszników w układzie pomagdalenkowym. Piątka przeciw rolnikom, zalew polskiego rynku ukraińskim zbożem czy tworzenie przywilejów dla wielkich korporacji działających na rynku rolnym to program dla rolnictwa od PiS po Lewicę. Jedynie Konfederacja od początku wspiera rolników i broni ich przed szkodliwymi działaniami rządu. Powołany zespół składa się z osób doskonale znających branżę rolną i rozumiejących problemy polskich rolników.

Piątka przeciw rolnikom czyli piątka dla zwierząt była strzałem w kolano przez partię Jarosława Kaczyńskiego. Rolnicy z całej Polski strajkowali. Jak słusznie stwierdziły media, protest, który odbył się w Warszawie, był największym od czasów Andrzeja Leppera. Czy aby na pewno Konfederacja od samego początku wspiera polskich rolników i broni ich przed szkodliwymi działaniami rządu? Przeciwko wspomnianej piątce dla zwierząt zaprotestowali nie tylko posłowe Konfederacji, ale również prawie WSZYSTKICH formacji politycznych w Polsce. Działania Konfederacji przeciwko ukraińskiemu zbożu w Polsce nasiliły się w ostatnim czasie, mają charakter medialny, a problem jest od ponad roku.

Co ciekawe, do powołanego zespołu rolnego odniósł się Jarosław Sachajko w rozmowie z Łukaszem A. Jankowskim w Radiu Wnet.

Konfederacja nie ma żadnych rozwiązań, jeżeli chodzi o rolników. Konfederacja cynicznie wykorzystuje tę sytuację w Polsce, ale i na świecie, która jest trudna w rolnictwie, a nic im nie proponuje. Przypomnę w 2019 roku – Konfederacja również miała zespół rolny i osoby tworzące zespół rolny w Konfederacji po roku odeszły z tego zespołu rolnego i powiedziały, że Konfederacja zdradziła rolników i teraz będzie to samo.

Jak stwierdził ponadto:

PiS nie zdradził rolników. PiS ma fatalny, fatalny przekaz do rolników. Właściwie nie rozmawia ani z rolnikami, ani z przedsiębiorcami, więc to jest najgorsze. Jest, jest [okrągły stół]. No w końcu może zaczną rozmawiać i pokazywać, jakie są przyczyny tego kryzysu i jak z niego wyjść.

Błędy Prawa i Sprawiedliwości

Rolnicy są ogromną grupą wyborczą, z której poparciem należy się liczyć. Zgodzę się z posłem Sachajko, który stwierdził, że PiS nie rozmawia z rolnikami. Czy jednak próby wprowadzenia piątki dla zwierząt, bagatelizowanie problemu ukraińskiego zboża, polityka uprawiana przez eurokomisarza Janusza Wojciechowskiego, odwołanie z funkcji ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego i apele Henryka Kowalczyka o „trzymanie zboża” nie są zdradą? Na rolnictwie się nie znam ale nie można od tak sobie eksperymentować, wprowadzając głupie przepisy i ignorując problemy na tak dużej grupie wyborców.

Po bisko roku czasu Henryk Kowalczyk posypuje głowę popiołem. Bogdan Rymanowski w rozmowie z ministrem rolnictwa przypomniał kilka apeli dotyczących trzymania zboża i obietnic, że ceny na skupie będą wysokie. Minister widzi tę sytuację nieco inaczej.

Tłumaczyłem, by nie sprzedawali zboża w panice podczas żniw. Jeśli w tym czasie nie ma gdzie go sprzedać, ani przechować, firmy zaniżają jego cenę - wyjaśnił.

Zapytany, czy wówczas popełnił błąd, polityk oznajmił, że apel w żniwa był zasadny.

We wrześniu czy październiku musiałbym mówić: "Sprzedawajcie zboże". Wtedy nic nie mówiłem, decyzja należała do rolników. Powinienem mocno wyjaśnić: "Trzymajcie zboże tylko na żniwa". Tyle że nie wszyscy zrozumieli intencje, za to jestem gotów przeprosić. Intencje powinno wyrażać się precyzyjnie.

I tak właśnie obietnice przerodziły się w intencje. Minister swojej winy nie widzi, ale gotowy jest przeprosić. Ma to sens…

Gasimy pożar

Prawo i Sprawiedliwość, widząc rosnące niezadowolenie oraz aktywność Konfederacji w obszarze rolnictwa przystąpiło do kontrofensywy. Henryk Kowalczyk, aby uspokoić rolników pospiesznie zorganizował okrągły stół, do którego zaproszono przedstawicieli branży rolniczej. Na sali znalazło się około 50 miejsc. Z jednej organizacji mógł pojawić się jeden przedstawiciel - oznacza to, że w spotkaniu brało udział 50 związków. Obecność mediów podczas obrad została ograniczona do minimum. Dziennikarze dostali tylko 10 pierwszych minut spotkania. Jak wyjaśnił minister, wszystko po to, by rozmawiać jedynie w wąskim gronie oraz uniknąć podsłuchów.

Ponieważ będziemy rozmawiali o sprawach technicznych nie chciałbym, żeby podsłuchiwał nas wywiad rosyjski, nawet Komisja Europejska, czy choćby nawet nasza zaprzyjaźniona strona ukraińska - oznajmił Kowalczyk.

Całość spotkania przebiegała w nerwowej atmosferze. Reprezentanci wsi grozili, że nie wyjdą z resortu, jeśli władza nie spełni ich postulatów. Obrady trwały do godz. 23:00. Po zakończeniu rolniczego "okrągłego stołu" szef resortu rolnictwa Henryk Kowalczyk oświadczył, że doszło do porozumienia.

W podpisanym porozumieniu znalazło się 11 punktów, które prezentuje poniżej:

  1. Przywrócenie ceł oraz wprowadzenia kaucji na tranzyt i na artykuły rolno-spożywcze z Ukrainy do poziomu równowagi cenowej z cenami na rynku polskim.

  2. Wprowadzenie „Tarczy dla branży rolno-spożywczej" w wysokości co najmniej 10 miliardów złotych.

  3. Zdjęcie z polskiego rynku, do końca czerwca 2023 roku, nadmiaru zbóż i rzepaku poprzez eksport oraz wykorzystanie na cele energetyczne.

  4. Wprowadzenie do końca maja 2023 roku nowelizacji ustawy o biopaliwach według załącznika przygotowanego przez Polską Koalicję Biopaliw i Pasz Białkowych.

  5. Wprowadzenie zmiany w budżecie Krajowego Planu Strategicznego dla Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2023-27 poprzez zwiększenie poziomu dofinansowania z budżetu krajowego do maksymalnego poziomu dopuszczalnego przez Komisję Europejską.

  6. Zapewnienie dopłat do transportu dla rolników i podmiotów zajmujących się obrotem zbóż.

  7. Wprowadzenie do obrotu z Ukrainą jedynie paliw z dodatkiem biokomponentów krajowego pochodzenia.

  8. Rozwój infrastruktury transportowej, magazynowej i przeładunkowej.

  9. Zwiększenie przepustowości portów.

  10. Priorytetyzacja transportu i przeładunku zboża wobec innych towarów.

  11. Otwarcie nowych rynków zbytu m.in. przez promocję polskiego zboża.

Jak mówi jednak Sławomir Izdebski z rolniczego OPZZ w rozmowie z portalem Interia, liczy się fakt, że coś zaczyna się dziać:

Pytanie czy dojdzie do realizacji ustaleń. Dla mnie priorytetem było wyhamowanie tego, co do tej pory działo się na granicy. Kontrole polegały na tym, że pobierano próbki, a samochody jechały sobie dalej. Trzeba zrobić to na wzór Czech, z czasów kiedy nie chcieli polskiego.

Czy czekają nas dymisje?

W ubiegłym tygodniu plotki o dymisji Henryka Kowalczyka stawały się coraz głośniejsze. Wizja odwołania ministra była realna. Nie byłoby to wielkim zaskoczeniem. Spotkało to m.in. niekompetentnego Grzegorza Pudę oraz Jana Krzysztof Ardanowskiego, który wyłamał się linii partyjnej i bronił polskich rolników przed piątką dla zwierząt. Pozycja ministra jest jednak stabilna. Ma silne zaplecze polityczne i poparcie Mateusza Morawieckiego. Politycy PiS również stoją murem za wicepremierem

Dzień rozmów okrągłego stołu to ważny dzień w polskim rolnictwie. Rola Henryka Kowalczyka była trudna, ale poradził sobie. Teraz trzeba zrealizować to, do czego żeśmy się zobowiązali. Najważniejsze jest zagospodarowanie zboża z magazynów - wytłumaczył w rozmowie z portalem Interia Robert Telus.

Opozycja domaga się jednak odwołania Kowalczyka. PSL w imieniu grupy posłów złożyło w Sejmie wniosek o odwołanie ministra rolnictwa. Pominiemy oczywistą kwestię, że jest to zagrywka czysto PRowa, bo PiS uwali ten wniosek w pierwszym głosowaniu, ale próbować zawsze można.

W obliczu niewykorzystywania potencjału Unii Europejskiej do modernizacji polskiego rolnictwa, w obliczu oszukania polskiej wsi w ramach dotyczących ochrony ziemi, wspierania młodych rolników, dotyczących pomocy tym, którzy są gospodarni, w obliczu tych wszystkich zdarzeń i przez te wszystkie zdarzenia, będąc jedyną parlamentarną formacją reprezentującą prawdziwy głos polskiej wsi, w dniu wczorajszym, w imieniu grupy posłów, złożyliśmy wniosek o odwołanie ministra rolnictwa i rozwoju wsi, bo abdykował, położył polską wieś, zdradził i oszukał - oświadczył Kosiniak-Kamysz.

Problemem wizerunkowym dla Prawa i Sprawiedliwości jest również Janusz Wojciechowski, europejski komisarz ds. rolnictwa. Wielu rolników słusznie zauważa, że jego pojęcie o wsi jest zerowe, a sam komisarz żyje w przeświadczeniu, że wieś jest taka, jak zapamiętał ją z czasów słusznie już minionych. Janusz Wojciechowski również wśród europejskich rolników ma złą opinię. Nie kto inny, tylko polityk PiS „przyklepał” i broni europejskich pomysłów dotyczących neutralności klimatycznej, która ograniczy produkcję rolną w Europie.

Mocny cios w stronę Janusza Wojciechowskiego wyprowadził wiceminister rolnictwa z ramienia Solidarnej Polski, Janusz Kowalski. Jego zdaniem Wojciechowski to eurokrata, który nie zrobił absolutnie nic.

Irracjonalne działania, na które polski rząd wydawał zezwolenie, doprowadziły rolników do tego, że stoją na skraju bankructwa. Ubiegłoroczne plony nie zostały sprzedane, ponieważ skupy nie tylko nie mają na nie miejsca, ale oferują śmiesznie niskie ceny. Rolnicy otrzymują grosze za produkowane przez siebie warzywa, które w sklepach kosztują o wiele więcej. Nie inaczej wygląda sytuacja wśród hodowców bydła mlecznego, im za litr mleka płaci się około 2 zł, podczas gdy w sklepie ceny nabiału są znacznie wyższe. Zdaniem Kowalskiego to Wojciechowski, pozostający w kontakcie z Komisją Europejską, powinien zrobić wszystko, by do kryzysu nie doszło - mówił w rozmowie z Onetem Janusz Kowalski.

To eurokrata. Janusza Wojciechowskiego oceniam bardzo krytycznie, ponieważ Janusz Wojciechowski w ostatnich miesiącach, zamiast pojechać do Nysy, Namysłowa, na Podkarpacie czy na Podlasie, nie na konferencyjki i nie używać Twittera, tylko pojechać na spotkania z rolnikami, zajmował się pisaniem ustaw sądowych, które są sprzeczne z konstytucją - dodał.

O „odklejeniu” i bagatelizowaniu problemu przez Janusza Wojciechowskiego niech świadczy jego pomysł, który zaproponował jednemu rolnikowi z Pomorza Zachodniego.

Co przeszkadza, by wobec złych cen w Polsce rolnicy Pomorza Zachodniego sprzedali swoje zboże po dobrych cenach w pobliskich Niemczech?
Pytam jak najpoważniej, bo może ktoś odmawia skupu od rolników Pomorza Zachodniego na wspólnym rynku UE i potrzebna jest moja interwencja? https://t.co/5Jpt1tczIq — Janusz Wojciechowski (@jwojc) March 21, 2023

Europejski komisarz spóźnił się jednak ze swoją radą o dobre kilka miesięcy. Gdy w Niemczech ceny były wysokie, to rolnicy z zachodniopomorskiego trzymali swoje zboże. Być może kierowali się obietnicami Henryka Kowalczyka o trzymaniu zboża, bo ceny wystrzelą. Może gdyby wtedy Wojciechowski podpowiedział im, żeby sprzedawać zboże w Niemczech, to sytuacja w wyglądałaby zupełnie inaczej.

Zdaniem Marka Sawickiego najbardziej honorowym wyjściem dla Janusza Wojciechowskiego za ignorowanie sytuacji w rolnictwie będzie złożenie dymisji.

Dziś najbardziej honorowe wyjście to złożenie dymisji przez pana Wojciechowskiego. Wtedy polski rząd wyznaczy kolejnego komisarza. Mają naprawdę świetnych fachowców od spraw rolnictwa, jest minister Ardanowski, jest chociażby przewodniczący komisji Telus, więc niech się podejmą tej zaszczytnej funkcji pokierowania sprawami rolnymi.

Jest to o tyle ciekawe, że Sawicki nie jest i nigdy nie był pozytywnie nastawiony do Ardanowskiego. Jeśli ludowiec chce więc Ardanowskiego na stanowisku eurokomisarza, to sprawa jest bardzo poważna.

Czy Janusz Wojciechowski pójdzie jednak za radą Marka Sawickiego? Śmiem wątpić. Europejski komisarz przekonany jest o swojej nieomylności i pojęciu o rolnictwie. Rząd Prawa i Sprawiedliwości również nie zdecyduje się na taki krok. Wynika to z bardzo prostego faktu. Janusz Wojciechowski przez lata kreowany był na wybitnego specjalistę, który na rolnictwie zna się jak mało kto, a jego obecność w UE jest gwarantem zabezpieczenia interesu polskich rolników. Gdyby doszło do „podmianki” na stanowisku, to całą misternie budowana narracja rozpadłaby się jak domek z kart.

Dymisji w rządzie również żadnych nie będzie, bo i po co? Gdyby PiS odwołało Henryka Kowalczyka, to tym samym potwierdziłoby głosy, że za problem z Ukraińskim zbożem odpowiada Henryk Kowalczyk i jego nieudolna polityka. Na chwilę przed wyborami Jarosław Kaczyński nie może sobie na to pozwolić. Problem cały czas jednak jest i trzeba go szybko rozwiązać, bo wieś wiecznie czekać nie będzie, a opozycja dostała amunicję do wycelowanych armat.

Wielu liczy jednak, że powstanie komisja śledcza, która rozwikła zagadkę, kto jest odpowiedzialny za zalanie Polski ukraińskim zbożem. Może to i mój wrodzony lub nabyty pesymizm, ale wizja taka jest mało realistyczna. Czasu na taki krok zostało bardzo mało, a PiS liczy, że szybko rozwiąże problem i sprawa będzie załatwiona. Problemem są również koneksje polityczne. Transport zboża z Ukrainy do Polski był regularny i nie brała w tym udziału wyłącznie jedna firma. Prodecer ten miał zorganizowany charakter. KAŻDY prezes dużej firmy ma polityczne znajomości oraz może liczyć na rządowe kontrolowane przecieki informacji, czy względny parasol ochronny. Ręka rękę myje, jak mówi klasyka i nikt nie pozwoli sobie na to, aby takie informacje ujrzały światło dzienne.

Mimo, że Arkadiusz Iwaniak, to nie moja opcja i bajka polityczna, ale podczas konferencji prasowej pod MRiRW mówił on, że trzeba sprawdzić firmy, które brały udział w sprowadzaniu zboża z Ukrainy.

Czy obecny chaos to jest niekompetencja, czy też celowe działanie? Okazuje się też, że są w Polsce firmy, które napchały sobie silosy i magazyny zbożem. Pytanie jakie powiązania polityczne mają te firmy? – mówił

Główne wytłumaczenie: przecież mieliśmy pomagać Ukrainie – zgoda, mamy pomagać, ale to miało być tak, że zboże z tego kraju miało trafić np. do Afryki. A nie wiemy, ile zboża do nas trafiło i ile podległo tranzytowi. Przepustowość polskich portów to jest 800 tysięcy ton, a deklaracja ministra była na 20 mln ton, to tu matematyka się nie zgadza - zauważył.

Pytanie czy zdążymy nałożyć cła przed kolejnymi zbiorami i dlaczego nie reagowano wcześniej, skoro już w listopadzie Ministerstwo Rolnictwa wiedziało, że zaczyna się poważny problem. Trzeba sprawdzić jakie firmy na tym najwięcej zarobiły - oznajmił.

Bardzo cieszy mnie, że lewica dostrzega problem i mówi ludzkim głosem, ale wynika z tego absolutnie nic. Czyny, nie słowa, bo czas leci i każdego dnia jest gorzej.

Wnioski końcowe

Tegoroczne wybory parlamentarne będą jednymi z najciekawszych, jakie było dane mi oglądać. Festiwal obietnic trwa w najlepsze. Sondaże zmieniają się z dnia na dzień. Dużo wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość będzie zmuszone zawiązać powyborczą koalicję. Plotki mówiły o Konfederacji, jednak politycy tej formacji zdecydowanie zaprzeczali. Taaa, a co mieli mówić… W ostatnim czasie obserwujemy jednak zmasowany atak na Sławomira Mentzena, jednego z liderów Konfederacji i prezesa partii Nowa Nadzieja. Być może te ataki mają osłabić jego zdolności koalicyjne lub podważyć wiarygodność w oczach wyborców. Tak jak jednak w poprzednich latach ostateczny głos będzie po stronie wsi. To właśnie rolnicy zdecydują komu zaufają.

Prawo i Sprawiedliwość musi się z tym elektoratem liczyć. W latach poprzednich to właśnie polska wieś postawiła na PiS. To również polski rolnik dał zwycięstwo Andrzejowi Dudzie. Co z tego jednak, skoro PiS zawiodło polską wieś w kolejnych latach.

Prawo i Sprawiedliwość chce utrzymać władzę, w trybie natychmiastowym uspokoić wieś i rozwiązać problem z ukraińskim zbożem. Czy są to w stanie zrobić? Jeśli wezmą się do pracy, to jest taka możliwość. Będzie to jednak bardzo ciężkie i może się okazać, że niewystarczające. To, co jest jednak ratunkiem dla PiS, to stara zasada „jak nie oni, to kto?” No właśnie kto? Lewica, która na wieś nie ma pomysłu, a ich kwestie ideologiczne nie mają na wsi żadnego poklasku? Platforma Obywatelska? Rolnicy doskonale pamiętają okres jej rządów w koalicji z PSL. Wieś nie jest póki co obiektem zainteresowania tej formacji. Może więc Polskie Stronnictwo Ludowe i Szymon Hołownia? PSL miało szanse przekonać do siebie wieś, ale ją zmarnowało. W Polsce2050 są osoby, które wcześniej brylowały na salonach Platformy Obywatelskiej, ale jest również Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej, która była obecna na spotkaniu z wicepremierem ministrem rolnictwa. Czy to jednak wystarczy? Śmiem wątpić. Zostaje Konfederacja, która słusznie włączyła się w walkę o polską wieś. Powołany przez nią zespół rolny był dobrym pomysłem, zwłaszcza, że są w nim praktycy i teoretycy rolnictwa. Pytanie jednak, jak długo zespół ten będzie istniał i jak bardzo ktoś będzie chciał go słuchać. To, co może się odbić Konfederacji czkawką, to incydent z jajkami, o którym wspominałem w tekście. Myślę, że Prawo i Sprawiedliwość będzie to wykorzystywało w nadchodzącej kampanii wyborczej, żeby podważyć opinię o Konfederacji jako „merytorycznej opozycji”. Problemem będą jednak słowa samego Henryka Kowalczyka, który uznał, że w sumie to nic się nie stało i nie jest to problem, bo nawet prezydent USA może dostać jajkiem. To czym może grać jednak Konfederacja, to słowa Kowalczyka, który winę za kryzys przerzucił na Unię Europejską mówiąc:

Ponoszę winę za decyzję Komisji Europejskiej. To zdecydowała o otwarciu granic Ukrainy, choć Polska brała w tym udział, a teraz skutki tej decyzji są przerzucane na mnie - powiedział na antenie "Jedynki" i wspomniał, że "podobne problemy występują w innych krajach graniczących z Ukrainą", np. w Rumunii.

Klasyczny przykład odwracania kota ogonem, który aż chce się wykorzystać zwłaszcza, że Prawo i Sprawiedliwość deklarowało asertywną politykę wobec wspólnoty europejskiej. Problemem jest również nieudolny komisarz ds. rolnictwa, który wiedział i nic nie zrobił.

Konfederacja konsekwentnie odcina się również od swoich korzeni politycznych mówiących o opuszczeniu struktur Unii Europejskiej. Zapewne ma to związek ze zmianą narracji Platformy Obywatelskiej, która najpierw straszyła dyktaturą, a potem próbami wyprowadzenia Polski z UE przez PiS.

Sam Donald Tusk właśnie w taki sposób zaatakował PiS i Konfederację, strasząc wyjściem z UE:

Jeśli Konfederacja i PiS będą w Polsce rządzić po następnych wyborach, to znaczy, że to są ostatnie lata obecności Polski w Unii Europejskiej.

Na wystąpienia Tuska szybko zareagował Krzysztof Bosak pisząc na portalu Twitter:

Tusk kłamał twierdząc, że chcemy wyprowadzić Polskę z UE. Nigdy takiego celu nie postawiliśmy.

Wybory rozstrzygną nie kwestię członkostwa w UE, ale tego czy w UE Polskę reprezentować będą eurokapitulanci (jak Tusk, Kopacz, Kaczyński i Morawiecki) czy ludzie zdolni wetować głupoty.

Dość szybko przypomniano jednak, że politycy wchodzący w skład Konfederacji chcieli opuszczenia struktur UE. To czy Konfederacja chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej nie jest pewne. Pewne jest natomiast to, że nie może pozwolić sobie na antyunijność. Zdecydowana większość Polaków chce w UE pozostać. Rolnicy również liczą na europejskie fundusze.

Na tą chwilę ciężko jednoznacznie stwierdzić, komu ostatecznie przypadnie polska wieś. Pewien jestem co do tego, że batalia o głosy wsi rozegra się między PiS a Konfederacją. Kto oznatecznie wygra? Na tą chwilę nie mogę odpowiedzieć twierdząc PiS albo Konfederacja.

To, co niewątpliwie przemawia na korzyść PiSu, to fakt bliskości poglądowej z konserwatywnym elektoratem wiejskim, który nie do końca może zgadza się z wieloma poglądami czy osobami z Konfederacji. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego ma europejskiego i znienawidzonego europejskiego komisarza ds. rolnictwa, który może się ogarnie, może jednak coś w tej Europie załatwi, może zostanie odwołany. Konfederacja ma jednak bliskość z poszkodowanymi. Ogromnym plusem polityków Konfederacji było zwracanie uwagi na liczne problemy i głośne ich akcentowanie, co rząd całkowicie olał. Konfederacja zapowiada również minimum państwa, co jest kuszące. Rolnik chce wykonywać pracę, a nie ślęczeć w papierkach i wszystko dokumentować, co niestety zafundował mu rząd PiS i Unia Europejska.

Moim zdaniem PiS utrzyma pozycję na polskiej wsi, jeśli wywiąże się z danego słowa i obietnic chociaż w minimalnym stopniu. Jestem również pewny, że sporo młodych rolników zwróci się jednak ku Konfederacji. Komu przypadnie jednak wieś? Na to pytanie odpowiedź poznamy po wyborach. Czeka nas naprawdę ciekawy i gorący okres.

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
1
1
Zapisz na później
Wczytywanie komentarzy...

Polecane

Przejdź na stronę główną
Na żywo