Wspieraj wolne media

Państwo ma refundować in vitro? Prof. Cebrat: Ta procedura powinna być całkowicie zakazana. "To nie nauka, tylko biznes"

3
0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Posłanki KO zebrały pół miliona podpisów pod obywatelskim projektem ustawy ws. refundacji in vitro. Prof. Stanisław Cebrat, specjalista w zakresie genetyki, zwracał uwagę, że in vitro to nie nauka, tylko wielki biznes. Wskazywał też, że zabieg wiąże się z ryzykiem przeniesienia defektu genetycznego.

  • Prof. Cebrat: Gdyby o wszystkim ludzi informować, zmniejszyłby się popyt na in vitro, a to olbrzymi biznes.
  • Ekspert zaznaczył, że nowotwór dna oka występuje on pięciokrotnie częściej wśród dzieci poczętych w sztuczny sposób.
  • Prof. Cebrat: In vitro to nie nauka, to wielki biznes. Nauką nazwałbym terapię genową. Niekorzystnych danych się nie publikuje.

W czwartek posłanki KO, poinformowali, że zebrano pół miliona podpisów pod obywatelskim projektem ustawy ws. refundacji procedury pozaustrojowego zapłodnienia metodą in vitro. Projekt został złożony w Sejmie.

67 proc. kobiet i 64 proc. mężczyzn opowiada się za tym, aby państwo finansowało parom in vitro, wynika z sondażu przeprowadzonego przez ośrodek United Sur veys dla DGP i RMF FM.

W czwartek rzecznik rządu Piotr Müller został zapytany, czy rząd poprze obywatelski projekt ustawy o refundacji in vitro.

W kontekście ustaw, które dotyczą kwestii światopoglądowych, a nazwijmy to, że ta ustawa ma właśnie taki wymiar, podobnie jak kwestie dotyczące spraw związanych z innymi projektami światopoglądowymi, które trafiają do Sejmu. W naszym klubie parlamentarnym decyzje są podejmowane indywidualnie przez posłów. W związku z tym, na tym etapie nie mogę powiedzieć, żeby tutaj było jakieś skonsolidowane stanowisko w tym obszarze - odpowiedział rzecznik rządu.

“In vitro to nie nauka, tylko wielki biznes”

Zmarły przed kilkoma laty prof. Stanisław Cebrat, specjalista w zakresie genetyki zwracał uwagę, że in vitro to nie nauka, tylko wielki biznes. Ekspert wskazywał, że procedura ta powinna być całkowicie zakazana. 

Zawsze się mówi o problemach natury religijnej, politycznej, jeśli o społecznej to zwykle omija się zasadnicze problemy. Kończy się na tym, że ktoś będzie musiał do tego dopłacać. Nikt nie mówi natomiast o tym, jakie wady genetyczne mogą mieć dzieci, które przyjdą na świat dzięki in vitro. I o tym, kto je będzie utrzymywał - powiedział prof. Cebrat w wywiadzie udzielonym w 2012 r.

In vitro niesie ryzyko defektu genetycznego

Ekspert wskazywał, że zabiegi typu in vitro są bardzo niebezpieczne, ponieważ wiążą się z ryzykiem przeniesienia defektu genetycznego.

Przed tym ortodoksyjni zwolennicy in vitro nie są w stanie się obronić. Bardzo często, gdy o tym mówią, twierdzą, że defektów genetycznych nie jest więcej niż normalnie. Ale jeżeli rodzą się wcześniaki i dzieci z bardzo niską wagą urodzeniową, to od razu wiadomo, że te dzieci są obarczone większą skłonnością do rozmaitych defektów rozwojowych. Przede wszystkim za sprawą in vitro 27 razy częściej niż normalnie rodzą się bliźnięta! A one są obciążone częściej wadami rozwojowymi - zaznaczył prof. Cebrat.

Genetyk zwrócił uwagę na siatkówczaka, który jest nowotworem dna oka. Zaznaczył, że występuje on pięciokrotnie częściej wśród dzieci poczętych w sztuczny sposób. Ekspert ostrzegał, że efekty mutacji przeniosą się na kolejne generacje, a to stanowi olbrzymie zagrożenie dla całej populacji.

To choroba wywoływana przez defekt recesywny, to znaczy, że obydwa geny muszą być wadliwe, żeby pojawił się siatkówczak. W połowie przypadków pierwszy defekt jest dziedziczony od jednego z rodziców. Natomiast ta choroba pojawia się również wtedy, gdy gen uszkodzony pojawi się w trakcie produkcji gamety lub już po utworzeniu zygoty – w zarodku. Są takie błędy genetyczne, które sprzyjają temu, żeby doszło do tego, że ten drugi allel (jedna z wersji tego samego genu – przyp. red.) też będzie uszkodzony. Wtedy nowotwór pojawia się w jednej gałce ocznej, a nie w dwóch. Ten defekt zdarza się po in vitro częściej niż po poczęciu naturalnym. To jest najbardziej niebezpieczny efekt zapłodnienia in vitro, bo wskazuje na o wiele większą częstość mutacji - zaznaczył.

Ekspert podkreślił, że ukrywa się wiele efektów korzystania z tej technologii. Nawet lekarze o tym nie informują. Zaznaczył, że “gdyby o wszystkim ludzi informować, zmniejszyłby się popyt na in vitro”, a jego zdaniem jest to olbrzymi biznes.

In vitro to nie nauka, to wielki biznes. Nauką nazwałbym terapię genową. Niekorzystnych danych się nie publikuje. W USA, chyba w stanie Minnesota, próbowano do książeczki zdrowia dziecka wprowadzić zapis o tym, jaka metodą zostało poczęte. Nie wiem, czy to się udało. Ale kliniki in vitro bronią się przed tym, twierdząc, że to ochrona dóbr osobistych. “Dlaczego ktoś ma wiedzieć, jak mnie poczęto?” - pada taki argument - powiedział prof. Cebrat.

Koszty in vitro są duże

Specjalista w zakresie genetyki zwrócił też uwagę na koszty in vitro, które nie są małe. Zaznaczył, że najdroższym elementem jest komórka jajowa, którą można kupić.

Żeby takie dziecko mogło się urodzić, należy się liczyć z dodatkowymi kosztami. Zresztą, na to zwrócił uwagę poznański neonatolog, profesor Janusz Gadzinowski. Powiedział, że jeśli in vitro będzie refundowane, to trzeba też od razu zwiększyć nakłady na oddziały neonatologiczne i położnicze, bo to będzie kosztować znacznie więcej. W odpowiedzi usłyszał, że nie miał prawa się odzywać bez zezwolenia rektora. A on mówił o tym, bo interesują go koszty utrzymania oddziału - zaznaczył ekspert.

Źródło: naprotechnologia.wroclaw.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
3
0
Zapisz na później
Wczytywanie komentarzy...

Polecane

Przejdź na stronę główną
Na żywo