Nietypowa interwencja karetki pogotowia. Mężczyzna zasłabł w trakcie rozmowy
W poniedziałek pogotowie ratunkowe z Choszczna uratowało 30-latka, który stracił przytomność podczas rozmowy z dyspozytorem numeru alarmowego. Poszkodowany dzięki podaniu adresu mógł otrzymać konieczną pomoc.
- Kilka dni temu pogotowie ratunkowe z Choszczna w woj. zachodniopomorskim otrzymali dziwne zgłoszenie
- 30-letni mężczyzna zasłabł w trakcie rozmowy, lecz wcześniej podał swój adres zamieszkania.
- Dzięki temu dyspozytor mógł wysłać na miejsce karetkę pogotowia, a także straż pożarną w razie potrzeby.
Kilka dni temu pogotowie ratunkowe z Choszczna w woj. zachodniopomorskim otrzymali dziwne zgłoszenie. Pewien 30 latek zadzwonił po ratowników skarżąc się na problemy zdrowotne, jednakże w pewnym momencie dyspozytor usłyszał upadek i ciszę.
Na numer alarmowy zadzwonił ok. trzydziestoletni mężczyzna, który powiedział, że się źle czuje. W pewnym momencie rozmowa została przerwana, a z dźwięku, jaki usłyszał dyspozytor, można było wywnioskować, że mężczyzna się przewrócił i prawdopodobnie jest nieprzytomny - opowiadała Paulina Heigel z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.
Na szczęście dzwoniący człowiek zdążył podać najważniejszą dla ratowników informację, czyli swój adres zamieszkania.Dyspozytor natychmiast wysłał na miejsce karetkę, ale też powiadomił miejscowych strażaków i policjantów, na wypadek, gdyby nie było można wejść do mieszkania.
Na miejscu zdarzenia zastano nieprzytomnego poszkodowanego w stanie nagłego zagrożenia życia. Niezwłocznie udzielono mu medycznych czynności ratunkowych zabezpieczając najważniejsze czynności życiowe i stabilizując jego stan – opisali zdarzenie w mediach społecznościowych ratownicy z Choszczna.
Mężczyznę do szpitala przetransportowano śmigłowcem lotniczego pogotowia ratunkowego.
Czytaj więcej: Niedzielski ws. szczepionek: "Jesteśmy niezadowoleni z rozmów Komisji Europejskiej z firmą Pfizer"
Ratownicy apelują o kolejność wydawanych poleceń
Paulina Heigel podkreśliła, że ten niedawny przykład jasno pokazuje, jak ważne jest podawanie na początku miejsca zdarzenia. W ten sposób ratownicy mogą natychmiast wyruszyć do poszkodowanego, nie znając jeszcze powodu.
Ten przykład doskonale pokazuje, jak ważne jest podanie miejsca, gdzie znajduje się poszkodowany, kiedy dzwonimy po pomoc – mówi Paulina Heigel.
Jak dodaje, kluczowe jest, aby zachować spokój i odpowiadać na pytania dyspozytora, który doskonale wie, jakie informacje są potrzebne i w jakiej kolejności.
Im więcej szczegółów dotyczących miejsca, gdzie znajduje się poszkodowany, podamy, tym lepiej. Dobrze jest podać punkty charakterystyczne, np. że obok jest kościół, albo jedyny w okolicy wysoki budynek. Dopiero potem przechodzi się do innych informacji: powód wezwania, liczba poszkodowanych, czy ich wiek. Dyspozytor też zawsze zapyta o imię i nazwisko osoby dzwoniącej i jej numer telefonu - wyjaśniła.
Zwraca też uwagę na jeszcze jeden szczegół: nigdy nie należy rozłączać się samemu.
To dyspozytor powinien zakończyć rozmowę. Zawsze podaje wówczas informację, czy wysyła na miejsce zespół, czy też nie – bo po rozmowie może uznać, że nie ma takiej potrzeby – tłumaczy Paulina Heigel.
Wszystkie połączenia alarmowe są nagrywane i istnieje możliwość ich odtworzenia.
Źródło: zdrowie.wprost.pl