Mój Kościół podzielony
Mój Kościół jest podzielony na zwolenników biblijnego "tak - tak, nie - nie" i admiratorów dialogu z każdym, ucierania w dyskusji zasad religijnych oraz praw kościoła.
Jak w każdą niedzielę siedzę w kościelnej ławie i staram się skupić na modlitwie oraz zbliżyć myślami do Pana Boga. Rozpoczyna się Komunia Święta. Kapłan jest sam przy ołtarzu, dlatego prosi w pierwszej kolejności
osoby przyjmujące Ciało Jezusa na rękę, a potem zaprosi tych, którzy przyjmują Je do ust. Nagle mój kościół parafialny dzieli się na dwa obozy. Pierwsi wyrywają się liberałowie, osoby otwarte na nowości i przekazy
medialne. Biorą odważnie, bez dodatkowych gestów Komunikanty w ręce, a potem dyskretnie, wracając do ław, wkładają je do ust. Druga grupa czeka w ledwie dostrzegalnym zakłopotaniu. To konserwatyści, którzy podobnie jak ja, nie rozumieją potrzeby dotykania rękami przeistoczonej hostii. Ta część uczestników Mszy Świętej z uwagą i mocnym gestem przyklęknięcia, lub wręcz klęcząc odbiera od kapłana Ciało Pana. Wszyscy wracają na swoje miejsca, a wielu rozgląda się po sali, jakby dodatkowo identyfikując osoby z przeciwnych grup, wzmacniając oczywistą sytuację podziału wiernych.
Dlaczego tak się dzieje w kościele katolickim? Dlaczego wytworzono tą niezdrową okoliczność podziału? Jakie względy naprawdę spowodowały, że wprowadzono dwie formy przyjmowania Komunii Świętej? Przecież oficjalne wytłumaczenie episkopatu, że przyjęcie na rękę jest bardziej higieniczne nie ma nic wspólnego z faktami medycznymi. Przecież ręka jest narażona na większy kontakt z bakteriami oraz zabrudzeniami, niż usta, a i tak w tej formie obie części ciała kontaktują się z Komunikantami... Wygląda to na ustępstwo nie przed reżimem sanitarnym, ale przed wolą odpowiedniego uszanowania aktu połączenia z Chrystusem. No i ta sprawa niepotrzebnego podziału, która fatalnie rozbija wspólnotę w trakcie tego specjalnego spotkania z Bogiem.
Mój Kościół jest podzielony na zwolenników biblijnego "tak - tak, nie - nie" i admiratorów dialogu z każdym, ucierania w dyskusji zasad religijnych oraz praw kościoła. Czasem nawet w dialogu ze Złym, jak mi się wydaje. Faktem jest, że nie przyczynia się to do wzmocnienia naszej wiary i siły Kościoła. W tych pozornie drobnych, proceduralnych gestach i formach zapisana jest istota katolicyzmu. Bo słowa i czyny mają znaczenie, szczególnie w trakcie Mszy Świętej. Ale o czym tu pisać, skoro żyjemy w kraju, gdzie podpisane jako "katolickie" media podważają podstawowe dogmaty Wiary, a związani z kościołem publicyści zwalczają prawdę o naszych Świętych. Inni piszą entuzjastyczne recenzje spektaklu w poznańskim Teatrze Polskim, w trakcie którego - moim zdaniem - zbezczeszczono wizerunek umierającego Świętego Jana Pawła II. Takich koszmarnych przykładów mógłbym mnożyć setki. To niezwykle bolesne. Czy możemy jeszcze powstrzymać podziały i erozję mojego Kościoła? Mówmy jasno i wyraźnie, z głębi naszych dusz i przekonań, co się dzieje wokół nas. Może jeszcze mamy czas...
Zobacz także: Legenda surfingu rezygnuje ze sportu. Powód? Ideologia LGBT