Młodzież nie traci wiary – po prostu dzięki pseudoposoborowcom zapewne nigdy jej nie miała
W prasie katolickiej pojawiło się wiele artykułów o badaniach sondażowych i zawartych w nich deklaracjach młodych Polaków, którzy twierdzą, że stracili wiarę. Z tych badań wynika, że przyczyną odejść z Kościoła katolickiego jest brak potrzeby życia duchowego.
Młodzi dziś porzucają nie katolicyzm, tylko pseudoposobór
Zjawisko to niewątpliwie jest szkodliwe społecznie. Wiara jest agregatorem (czyli maszyną tworzącą) normy relacji międzyludzkich (zwane moralnością), które są niezbędne dla rozwoju i trwania życia społecznego. Bez wiary nie ma moralności, bez moralności nie ma wspólnych przekonań o tym, czy można, czy nie można kraść, oszukiwać, gwałcić i mordować. Proces laicyzacji jest drogą do rozpadu więzi społecznych, a w konsekwencji drogą do anarchii, czyli walki wszystkich ze wszystkimi (bo kategoria dobra wspólnego znika, znikają wszelkie zakazy moralne i jedynym imperatywem jest zaspakajanie własnych pragnień – na zasadzie, że gdy chce coś mieć, to bez moralności kradnę, mam ochotę na seks, to bez moralności gwałcę).
Twierdzenie, że młodzi nagle tracą wiarę, jest jednak sprzeczne z faktami. Młodzi tylko stwierdzają, że przestają chodzić do Kościoła i słuchać księży. Porzucenie Kościoła nie sprawia im trudności, bo dzięki pseudoposoborowcom (od dekad udającym katolików) tej wiary nie mieli. Byli katolikami tylko z nazwy, nawet o tym nie wiedząc. Młodzi dziś porzucają nie katolicyzm, tylko pseudoposobór podszywający się pod katolicyzm – taką sól, która straciła smak. Niezrozumiałe dla pozbawionych formacji rytuały, których treścią jest pseudoposoborowy przekaz pozbawiony treści, składający się z frazesów, unikający konfrontacji ze wszechogarniającym złem naszego świata.
Pseudoposoborowcy narzucili swoją pseudokatolicką narrację w Kościele, niedopuszczająca do tego by chodzący do Kościoła poznali prawdziwe nauczanie katolickie. Zamiast prawdziwego nauczania katolickiego wiernym głoszone jest pseudoposoborowe pseudokatolickie nauczanie. Pseudoposoborowcy występują pod fałszywą flagą, udając katolików – gdyby byli uczciwi dokonaliby apostazji i założyli swój związek religijny. Nie robią tego, bo ich celem jest zniszczenie Kościoła od wewnątrz poprzez podmienienie prawdziwej nauki na herezje i systematyczne zniechęcanie tą pseudokatolicką wiarą ludzi do prawdziwej wiary.
Zagubienie wiernych wynika z zagubienia samych duchownych
Nauczanie pseudoposoborowców jest nudne, mętne, pozbawione logiki i treści, składa się słów, z oklepanych frazesów, powtarzania lewicowych zabobonów. Pseudopostsoborowe nauczanie jest całkowicie odmienne od logicznego, klarownego, pełnego treści i inspirującego nauczania katolickiego. Jest jak sól, która straciła smak.
Zagubienie wiernych wynika z zagubienia samych duchownych. Zapewne dominująca większość z pseudopostsoborowych duchownych nie zdaje sobie sprawy, że nie jest katolikami (ludźmi wyznającymi katolicyzm), bo nigdy nie miała okazji zapoznać się z nauczaniem katolickim – swoją formację zyskała w domach, kościołach czy seminariach, w których nigdy nie mieli okazji poznać katolicyzmu, bo od dekad dominował pseudopostsobór, który musiał zinfiltrować Kościół na długo przed drugim soborem watykańskim, by wychować pokolenia duchownych, wiernych i hierarchów, którzy radośnie zaczęli odrzucać katolicyzm.
Pseudoposobów to nudna, nielogiczna i pozbawiona treści narracja. Nie można się dziwić, że wielu taką narrację (powtarzającą frazesy i zabobony obecne w świecie wykreowanym przez lewicę) bez żalu porzuca. Taka jej natura. Prawdziwego katolicyzmu byłoby żal porzucać. Taki schemat zachowań nie jest spontaniczny. Środowiska od wieków wrogie katolicyzmowi, gdy nie udało się zniszczyć Kościoła na drodze antykatolickiego terroru, postanowiły go zniszczyć od środka. Instrumentem zniszczenia było podmienienie ludziom prawdziwego katolicyzmu na pseudokatolicyzm, pozostawienie rytuałów, ale pozbawienie ich treści katolickiej. Odejścia od Kościoła są efektem tego procesu.
Niektórym Bóg pobłogosławił i na drodze własnych poszukiwań pozwolił poznać fragmenty prawdziwej nauki katolickiej (np. poprzez lekturę przedsoborowych encyklik papieskich, czy książek ukazujących prawdziwe nauczanie i prawdziwą historię Kościoła), sprawia to, że takim katolikom trudno jest porzucić katolicyzm, choć gdyby mieli kontakt tylko z posoborową narracją, to porzucenie wiary pewnie nie sprawiłoby im problemu. Dzieje się tak, bo po zaduchu posoboru katolicyzm jest jak haust świeżego powietrza, jak woda dla spragnionego.
Kazania nie muszą być pozbawione treści
Przykre jest to, że ludzie zaprzestali odczuwać potrzeb duchowych. To nie tylko skutkować będzie wykorzenieniem kulturowym, zerwaniem kontaktu z dorobkiem zachodniej cywilizacji, ale też rozpadem więzi społecznych, pogrożeniem się w stanie anarchii – dzięki czemu lewica będzie mogła bez przeszkód eskalować swój terror.
W perspektywie życia wiecznego zostaniemy zbawieni i zaznamy szczęścia wiecznego, gdy Bóg sędzia sprawiedliwy pozytywnie oceni nasze dobre czyny. Gdy Bóg uzna, że nasze złe czyny były zbyt wielkie, trafimy do piekła, by wiecznie w nim cierpieć. Ważne jest więc, byśmy wiedzieli, co jest dobre a co złe. Niestety wielu chodzących co niedziele do kościoła nie wie, co jest dobre i złe. Za taki fatalny stan wiary wierzących (nie wspominając o totalnym zagubieniu niewierzących) dopowiada zbyt wielu duchownych, którzy co niedzielę głoszą kazania pozbawione treści, za to zawierające bardzo wiele słów, z których nic nie wynika. Ofiary taki kazań, choć przychodzą co niedziele do kościoła, by dowiedzieć się, co jest dobre a co złe, wychodzą po mszy pogrążone w realnych pogaństwie tak jak przyszły, a co gorsza przeświadczone o tym, że taką niezbędną wiedzę do życia mają.
W perspektywie życia doczesnego realne wykorzenienie katolicyzmu z nauczania co niedzielnego księży jest zbrodnią. Wiara jest kreatorem norm życia społecznego. Kościół katolicki narzucając (zgodne z interesem gatunkowym i biologią) konstrukty kulturowe głosząc, co jest złe (kradzież, morderstwo, gwałcenie), i co jest dobre (uczciwość, pomoc, współpraca), dba o dobrostan wspólnoty ludzkiej. Kiedy księża, zamiast głosić nauczanie katolickie, głoszą pozbawione treści kazania (nie wspominając nawet o tych, którzy głoszą herezje) to wierni są pozbawieni tej wiedzy niezbędnej do życia społecznego, na czym traci całe społeczeństwo – również traci wymiernie. Bez moralności nie funkcjonuje wolny rynek, który opiera się na współpracy i uczciwości – bez wolnego rynku nie ma dobrobytu. Laicyzowanie jest drogą nie tylko do demoralizacji, ale i wynikającej z demoralizacji nędzy.
Kazania nie muszą być pozbawione treści. Kapłani nie muszą uciekać od aktualnych wyzwań, przed którymi stoi społeczeństwo. Co niedziele nie musimy, w koście słuchać pseudoposoborowego lania wody – czczej paplaniny pełnej frazesów na miarę trzeciego tysiąclecia.