Michaił Saakaszwili bliski śmierci: chce dostać się do szpitala w Polsce
Michaił Saakaszwili, były prezydent Gruzji i krytyk Kremla, obecnie przebywa w szpitalu w Tbilisi. Według raportu niezależnych ekspertów jego stan zdrowia pogarsza się i grozi mu nieodwracalne uszkodzenie narządów. Waga Saakaszwilego spadła o połowę, do 60 kilogramów, od czasu aresztowania, które ma charakter polityczny.
Media donoszą, że Saakaszwili przekazał swoje odpowiedzi na pytania brytyjskiego tygodnika "The Observer" swoim prawnikom, którzy zapisali je niebieskim długopisem na kartkach papieru. Saakaszwili opowiada w nich o torturach reżimu, który pobłaża Moskwie i ostrzega przed ambicjami Putina. Informuje, że chce dostać się do Polski, gdzie miałby zapewnioną opiekę medyczną na wysokim poziomie.
Czytaj także: Polska i Węgry pod ostrzałem Komisji Europejskiej po zakazie importu zboża z Ukrainy
#UwolnćMichelaSaakaszwiliego#KotwicaHistorii
,,Moje serce pochowajcie w Kijowie”-
M.Saakaszwili pic.twitter.com/sCXU4LysNa — Ewa Kędzierska (@Ewa49827978) April 15, 2023
W samym kraju zdjęcia i nagrania przedstawiające byłego prezydenta zszokowały nawet wielu jego krytyków. Salome Samadashvili, była ambasador Gruzji w Brukseli i posłanka partii Saakaszwilego, która niedawno rozstała się z ugrupowaniem, by dołączyć do innej partii opozycyjnej, powiedziała, że ewentualna śmierć Saakaszwilego w więzieniu byłaby katastrofą dla kraju. Dodała, że stworzyłaby ona głęboką ranę w gruzińskim społeczeństwie, która byłaby trudna do zagojenia, a przez długi czas nikt nie mówiłby o kandydowaniu Gruzji do UE.
Prorosyjski rząd Gruzji
Dziennik "The Guardian" zauważa, że rząd Gruzji jest oskarżany o ukradkowe spełnianie rozkazów Rosji, mimo że gruzińskie społeczeństwo jest zdecydowanie prozachodnie. Badania pokazują, że zdecydowana większość Gruzinów opowiada się za integracją europejską. Jednak były premier Gruzji Bidzina Iwaniszwili, który jest uważany za kontrolującego rząd, sabotuje program integracji europejskiej, twierdząc, że go wspiera. "W ten sposób gra na rękę Moskwie" - pisze "The Guardian".
Decyzja UE w sprawie przyznania Gruzji statusu kraju kandydującego ma zapaść w grudniu tego roku. W międzyczasie, dla wielu Gruzinów bardziej niepokojące niż uwięzienie byłego prezydenta Michaiła Saakaszwilego były plany wprowadzenia w marcu nowego prawa, które zobowiązywałoby organizacje, otrzymujące zagraniczne fundusze, do rejestracji jako "zagraniczni agenci".
Pomysł ten, nazywany prawem rosyjskim ze względu na podobną regulację w Rosji, wywołał kontrowersje w Gruzji i poza nią. Wielu obserwatorów uważa, że miał on na celu ograniczenie wpływu organizacji pozarządowych i mediów na gruzińskie społeczeństwo oraz zintensyfikowanie kontroli nad nimi przez władze.
Autorytarne prawo a wejście do UE
Przyjęcie takiego prawa byłoby sprzeczne z wartościami demokratycznymi i prawami człowieka, na których opiera się Unia Europejska. Organizacje pozarządowe, aktywiści i politycy z całego świata wyrazili swoje zaniepokojenie i wezwali władze Gruzji do odrzucenia tego projektu.
W odpowiedzi na krytykę, rząd Gruzji wprowadził pewne zmiany w projekcie prawa, jednakże wciąż budzi on niepokój. W marcu br. rzecznik Komisji Europejskiej podkreślił, że UE będzie uważnie monitorować sytuację i będzie wzywać Gruzję do przestrzegania wartości i zasad UE.
Przyjęcie takiego prawa może mieć również negatywne skutki dla Gruzji w kontekście jej starań o przyjęcie do Unii Europejskiej. Wymagania UE wobec krajów kandydujących odnoszą się do wielu obszarów, w tym do ochrony praw człowieka i wolności mediów. Decyzja UE w sprawie statusu kraju kandydującego dla Gruzji jest więc bardzo ważna. Jeśli Gruzja chce kontynuować swoją drogę do UE, musi przestrzegać wartości i zasad, na których opiera się Unia. Przyjęcie prawa o "zagranicznych agentach" byłoby krokiem w złym kierunku i mogłoby mieć negatywne skutki dla przyszłości Gruzji.
Źródło: tvmn.pl, Interia