Kim jest Prigożyn? Kucharz Putina rzucił wyzwanie pryncypałowi
Dobrze by było, żeby Rosja się rozpadła. Teraz jest na to szansa. Ale najgorszy scenariusz byłby taki, gdyby Rosja się nie rozpadła, a rządy w niej przejął ktoś taki jak Jewgienij Prigożyn.
Wojna na Ukrainie obnażyła z całą mocą wszystkie słabości rosyjskiego państwa. Jakieś formacje, które funkcjonują poza strukturami państwa albo są z nimi luźno związane i które pełnią nie rolę pomocniczą, ale miejscami dźwigają główny ciężar działań, jacyś wagnerowcy, kadyrowcy… – wszystko to przypomina bardziej dawne ordy mongolskie lub kaganaty tureckie aniżeli nowoczesne, dobrze zorganizowane państwo.
Takie twory potrafiły szybko wyrosnąć na potęgę, gdy były rządzone twardą ręką przez charyzmatycznego przywódcę, ale jeszcze szybciej upadały, gdy przywódcy brakowało siły i charyzmy, albo gdy gdzieś obok pojawił się ktoś obdarzony większą od niego charyzmą.
Władimir Putin chętnie pozował na twardziela, ale gdy ktoś lepiej mu się przyjrzał, z łatwością mógł dostrzec, że jest to tylko maska, za którą kryje się człowiek słaby i zakompleksiony, za plecami którego swoją pozycję budują, rywalizując ze sobą, różne frakcje i koterie.
Jewgienij Prigożyn - jak doszedł do obecnej siły?
Człowiekiem, który pod bokiem Putina zbudował prawdziwe imperium, jest Jewgienij Prigożyn, szef PKW „Wagner”, znany jako „kucharz Putina”. Ma on za sobą kryminalną przeszłość. Po dziewięciu latach spędzonych w więzieniu zajął się legalnym biznesem. Mianowicie otworzył budkę z hot dogami, a po pewnym czasie dorobił się własnej restauracji, w której stołował się Władimir Putin podczas spotkania z premierem Japonii Yoshirō Mori. Prigożyn obsługiwał ich osobiście. Wtedy to nadano mu przydomek „kucharz Putina”. Od tego czasu dostawał niezwykle lukratywne kontrakty państwowe na dostarczanie żywności rosyjskim uczniom oraz żołnierzom.
Utworzona przez niego formacja wojskowa, znana jako Grupa Wagnera, służyła do wzmacniania wpływów Rosji w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Formalnie nie podlegała ona władzom na Kremlu, ale stanowiła prywatne przedsięwzięcie, dzięki czemu te oficjalnie mogły się od niej dystansować. Równolegle ambitny i bezwzględny Prigożyn budował swoją pozycję – polityczną i finansową.
Jak niedawno ujawnił „Financial Times”, w ciągu czterech lat przed rosyjską napaścią na Ukrainę Jewgienij Prigożyn zarobił dzięki kontraktom na wydobycie surowców ponad 250 mln dolarów, przy czym kwota ta nie obejmuje działających w Rosji firm Prigożyna zajmujących się gastronomią i nieruchomościami, które otrzymały duże kontrakty państwowe i stanowią znaczną część jego fortuny.
Tak na przykład firma Evro Polis, która otrzymała koncesje energetyczne od syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada w zamian za wsparcie militarne w 2020 roku osiągnęła sprzedaż na poziomie 134 mln dolarów i zysk netto, który został przetransferowany do Rosji, w wysokości 90 mln dolarów.
Firma M Invest, działająca w branży wydobycia złota w Sudanie, wykazywała sprzedaż na poziomie 2,6 mln dolarów. Dwie firmy, które wysłały duże ilości sprzętu przemysłowego do związanych z Grupą Wagnera firm w Sudanie i Republice Środkowoafrykańskiej, wygenerowały ponad 6 mln dolarów przychodów do końca 2021 roku.
Z kolei Mercury LLC, firma działająca w syryjskim sektorze naftowym, wygenerowała sprzedaż w wysokości 67 mln dolarów w ciągu trzech lat.
Po wybuchu wojny na Ukrainie wagnerowcy wcielili w swoje szeregi prawdopodobnie kilkudziesiąt tysięcy kryminalistów werbowanych w koloniach karnych i otrzymali ogromne wsparcie z zasobów regularnej rosyjskiej armii. Odegrali oni ważną rolę w walkach o Mariupol, ale przede wszystkim w bitwie o Bachmut. Prigożyn nie szczędził przy tym krytyki pod adresem dowództwa armii rosyjskiej, a w szczególności kierownictwa Ministerstwa Obrony. Z czasem ta krytyka, często słuszna, coraz mocniej przybierała na sile. Było jasne, że ma on apetyt na zastąpienie Szojgu, który jednak nie zamierzał ustępować pola bez walki, próbując podporządkować sobie wagnerowców, co ostatecznie doprowadziło do buntu.
Wojna domowa?
Prigożyn twierdzi, iż armia rosyjska zaatakowała wczoraj obozy wagnerowców na Ukrainie przy użyciu rakiet i śmigłowców, w wyniku czego miało zginąć wielu jego ludzi. Poinformował, iż w związku z tym wypowiada wojnę rosyjskiemu Ministerstwu Obrony.
„Rada Dowództwa PKW Wagner postanowiła: Zło, które niesie przywództwo wojskowe kraju, musi zostać powstrzymane. Zaniedbują życie żołnierzy. Zapomnieli słowa „sprawiedliwość”, a my je przywrócimy" – stwierdził szef PKW „Wagner”.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony zaprzeczyło, iżby doszło do ostrzelania obozów wagnerowców na Ukrainie. Także wielu komentatorów ma co do tego wątpliwości. Jedno jest pewne – jednostki Prigożyna, a mówimy o równowartości korpusu z transporterami opancerzonymi, bojowymi wozami piechoty, czołgami, artylerią i systemami plot., ruszyły na Rostów nad Donem, który wkrótce zajęły. Stąd kolumny wagnerowców pociągnęły na Woroneż i dalej - na Moskwę.
Władimir Putin zażądał od struktur siłowych rozprawienia się z buntownikami. Ale regularna armia rosyjska, choć stawia opór, to jest on – przynajmniej na razie – słaby. Pojawiły się doniesienia, że niektóre jednostki przeszły na stronę buntowników, inne składają broń po krótkim oporze bądź nie stawiając go wcale.
Władimir Putin chciał przejść do historii jako ten, który odbuduje ZSRR, dziś grozi mu to, iż zostanie zapamiętany jako ten, który pogrzebał Rosję. Dobrze by było, żeby Rosja się rozpadła. Teraz jest na to szansa. Ale najgorszy scenariusz byłby taki, gdyby Rosja się nie rozpadła, a rządy w niej przejął kto taki jak Jewgienij Prigożyn.