Kałużny: Trzeba wzbudzić większą czujność i odpowiedzialność [NASZ WYWIAD]
"Niestety często pokutuje taki pogląd, że w sprawy rodzinne nie powinno się mieszać. W sprawie Kamilka nie zawiodło nawet to poprawione już prawo. Zawiedli poszczególni ludzie" - mówił w Temacie Dnia Mariusz Kałużny, poseł Suwerennej Polski.
- Zobacz także: Stowarzyszenie Młoda Polska nawiązuje współpracę z ludowcami. "Bosak i Mentzen to fałszywi zbawcy"
Tzw. ustawa Kamilka, czyli nowelizacja kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, mająca wzmocnić ochronę dzieci przed przemocą, została przyjęta przez Sejm. Propozycję zmian w Kodeksie przygotowali posłowie Suwerennej Polski. Wszystkie placówki pracujące z dziećmi będą weryfikowały personel pod kątem przestępstw seksualnych i przestępstw związanych z przemocą na szkodę dzieci - jak ma to wyglądać w praktyce?
"W praktyce trzeba przede wszystkim wzbudzić większą czujność i odpowiedzialność. Dzisiaj pewne osoby za brak sygnalizowania będą odpowiedzialne. Niestety często pokutuje taki pogląd, że w sprawy rodzinne nie powinno się mieszać. W sprawie Kamilka nie zawiodło nawet to poprawione już prawo. Zawiedli poszczególni ludzie, którzy przyglądali się tej rodzinie nie potrafiąc sygnalizować. Nawet najlepsze prawo, że osoby, które powinny reagować i pomagać, będą pomagać. Dlatego idziemy w tym kierunku, żeby ich uwrażliwiać i żeby oni za brak reakcji ponosili pewną odpowiedzialność" - mówił Kałużny.
Projekt przeszedł przez Sejm niemal jednogłośnie, ale 11 posłów się wyłamało, było przeciwnych. 8 z Konfederacji, 3 z koła Wolnościowców. Rzecznik Konfederacji Anna Bryłka tak tłumaczyła tę decyzję: "W artykule szóstym tej ustawy wprowadza się kwestionariusz zagrożenia życia lub zdrowia dziecka, niestety jego wzór nie był dostępny do wglądu, dlatego nie wiemy jakie pytania się w nim znajdą. Naszym zdaniem ta nowelizacja jest niekompletna i odrzuciliśmy ją z powodów formalnych".
"Ręce mi opadają. Ile razy przyjmowaliśmy pewne ustawy, a dopiero później w załączniki dodaje się kwestionariusze, to jest normalna praktyka. Co takiego groźnego może być w tym kwestionariuszu? To jest absurdalne. Teraz nie będziemy bronić dzieci, nie będziemy polepszać prawa, które ma chronić ofiary przemocy dlatego, że w Konfederacji wymyślili sobie, że nie ma jakiegoś kwestionariusza. To jest jakaś totalna bzdura. Ja bardzo często nie rozumiem Konfederacji. Niestety Konfederacja jest taką wydmuszką medialną. Polska partia internetowa z przekazem dla przedszkolaków. Ręce mi opadają na tych, kto ich słucha i im wierzy. Mamy tu przykład skatowanego, bestialsko zamordowanego dziecka. Nawet z tym lewactwem, o co trudno, dało się w tym temacie dogadać, nawet z Platformą która nas nienawidzi, a Konfederacja zawsze znajdzie sobie jakąś głupotę i się na tą głupotę powoła i próbują to racjonalizować" - podkreślał poseł Suwerennej Polski.
Im bliżej wyborów, tym więcej pojawia się pytań o możliwe scenariusze koalicyjne. Może być ciężko utworzyć rząd bez Konfederacji po jesiennych wyborach...
"Ja nie wierzę w te 16%. Ja pamiętam jak Korwin-Mikke miał na YouTube kilka milionów wyświetleń, a do Sejmu nie wchodził. Jak już ktoś idzie do urny wyborczej to wie, że nie można oddać losów Polski w ręce ludzi niepoważnych. Ja w te 16% absolutnie nie wierzę. Zobaczymy jak będzie na wyborach, nie zawsze zasięgi internetowe odzwierciedlają poparcie rzeczywiste. Sami nie wiemy, bo te sondaże są co chwila inne, opłacane i fabrykowane na zlecenie partii. Do tych sondaży podchodziłbym bardzo ostrożnie. My jako Zjednoczona Prawica staramy się dotrzeć razem z prawdą, z tym co nam się udało i będziemy walczyć kolejny raz o zwycięstwo i samodzielną większość. Jeśli trzeba będzie dobrać koalicjanta wtedy będziemy myśleć, będziemy rozmawiać, ale ja sobie ciężko wyobrażam jakąś koalicję z Korwinem-Mikke albo Braunem chyba, że będą totalnie zmarginalizowani" - wskazywał polityk.