Wojna na Ukrainie i zachodnie sankcje wbrew pozorom nie utrudniają prowadzenie biznesu. Ile zachodnich firm zrezygnowało z działalności w Rosji? Interesujące dane
Pomimo sankcji gospodarczych na Moskwę po inwazji militarnej na Ukrainę, setki mniejszych firm zachodnich wciąż funkcjonują w Rosji.
Unia Europejska i Stany Zjednoczone nałożyły na Rosję szereg sankcji, w tym obostrzenia indywidualne, gospodarcze i dyplomatyczne. Na liście sankcyjnej znalazły się banki i instytucje finansowe; firmy z sektora wojskowego i obronnego; firmy z sektora lotnictwa, sektora stoczniowego i sektora budowy maszyn; siły zbrojne i grupy paramilitarne, partie polityczne, media propagandowe.
Aby zapobiec obchodzeniu sankcji przez Moskwę, w wykazie umieszczono także niektóre kontrolowane przez władze Federacji Rosyjskiej podmioty z siedzibą na terytorium bezprawnie zaanektowanego Krymu i w Sewastopolu.
Czytaj więcej: Piąta edycja programu "Mój Prąd". Obejmuje dopłaty dla fotowoltaiki czy pomp ciepła
Jak działają zachodnie firmy w Rosji?
We wtorek portal rp.pl przypomniał, że w dniu ataku Rosji na Ukrainę na terytorium Federacji Rosyjskiej działało 2400 tzw. spółek zależnych oraz 1400 firm z krajów Unii Europejskiej i G7, czyli USA, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy, Kanada. Do końca 2022 r. działalność w Rosji zakończyło 8,5 proc. z tych podmiotów. Dane opublikowali ekonomiści ze szwajcarskiego Uniwersytetu St. Gallen i szkoły biznesu IMD, cytowani przez magazyn "Forbes".
Wśród firm, które opuściły Rosję 18 proc. to tzw. spółki zależne ze Stanów Zjednoczonych, 15 proc. z Japonii, a 8,3 proc. z państw członkowskich Unii Europejskiej. Natomiast wśród tych, które pozostały na terytorium Federacji Rosyjskiej: 19,5 proc. to koncerny z Niemiec, zaś 12,4 proc. – z USA.
Zagraniczne firmy, które zostały w Rosji mogą liczyć na komfortowe warunki pracy. Pomimo wszystkich ograniczeń, odmowy praw własności, środków dyskryminacyjnych, z jakimi borykał się rosyjski biznes na Zachodzie, zagraniczne firmy współpracowały i pracują z nami komfortowo - przyznał premier Rosji Michaił Miszustin.
Źródło: dorzeczy.pl, rp.pl