Grosse: KE sama sobie przyznała gigantyczne uprawnienia, do których państwa członkowskie w traktatach i rozporządzeniach jej nie dały [NASZ WYWIAD]
"Komisja Europejska uważa, że w oparciu o techniczny dokument i zapis, to że polski rząd zaaprobował tę umowę partnerstwa - uważa, że może arbitralnie wstrzymywać całość alokacji. To argumentacja bardzo wątpliwa prawnie" - mówił w Dniu na żywo w TVMN prof. Tomasz Grzegorz Grosse, ekspert ds. polityki gospodarczej Unii Europejskiej
Od 3 listopada 2021 roku Polsce naliczane są kary - milion euro dziennie. To wyrok TSUE. Trybunał zmniejsza te kary o połowę. Jak Pan ocenia tę decyzję?
Oceniam całość tych kar jako coś, co jest w gruncie rzeczy niesprawiedliwe. TSUE zaproponował karę, która dalece odbiega od standardów przyjmowanych przez tę instytucję. TSUE ma swój własny kwantyfikator kar, które nalicza. Ta kara jest wyjątkowa, bo przekracza kilkakrotnie te standardy przyjęte przez Trybunał. To jest bulwersujące i to, że po tak długim czasie się zreflektowano, o tyle nie stanowi to żadnego przełomu. W międzyczasie te kary wynoszą już ponad pół miliarda euro i to jest cios w plecy dla nas wszystkich - podatników.
Co z tymi karami, bo to ogromne pieniądze, które będziemy musieli zapłacić. To nie jest tak, że uda nam się uniknąć spłaty?
One de facto już są ściągane przez Komisję Europejską. Rządowi udało się na kilka miesięcy zawiesić spłacanie tych kar, ale to nie znaczy, że nie były naliczane. Każdego dnia milion euro KE doliczała do naszego rachunku. Teraz to egzekwowanie przywróciła i szykuje się do kolejnego ściągnięcia - kolejnej transzy 150 milionów. Głównym sposobem egzekucji kar jest odliczanie w kolejnych transzach od tych funduszy, które w ramach przelewów z Brukseli mają spłynąć do budżetu państwa.
Panie profesorze, dzisiaj unijna polityka wykracza poza unijne traktaty, naliczając te wszystkie kary? To jest działanie poza traktatowe?
Do pewnego stopnia ma pan słuszność, chociaż znając postępowanie urzędników brukselskich, to oni zawsze mają jakiś przepis w zanadrzu, na który się powołują. Tak jest w przypadku blokady funduszy. Ta podstawa prawna jest bardzo wątła i arbitralna. Nie jest w żaden sposób poparta decyzją TSUE ani decyzją innych instytucji Unii Europejskiej. Nie mamy klarownej procedury, która zostałaby wskazana przez traktat lub stosowne rozporządzenie, które zostałoby niedawno uchwalone o tzw. warunkowości w odniesieniu do praworządności i wartości europejskich. Nie mamy rozpoczęcia procedury wynikającej z tego rozporządzenia, tylko mamy pewne odniesienia do innych zapisów i dokumentów, do ogólnego rozporządzenia, które w żaden sposób nie precyzuje procedury i nie pozwala Komisji, żeby blokowała całość funduszy europejskich, przyznanych alokacji dla danego kraju członkowskiego. Wreszcie mamy bardzo techniczny dokument, czyli umowę partnerstwa do realizacji polityki spójności dla Polski. Na stronie 255 w załączniku jest przepis odnoszący się do karty praw podstawowych i tzw. warunków podstawowych. Komisja uważa, że w oparciu o ten techniczny dokument i ten zapis, to że polski rząd zaaprobował tę umowę partnerstwa - uważa, że może arbitralnie wstrzymywać całość alokacji. To argumentacja bardzo wątpliwa prawnie. Wygląda na to, że KE sama sobie przyznała gigantyczne uprawnienia, do których państwa członkowskie w traktatach i rozporządzeniach nie dały Komisji takiego prawa i takiej władzy.
Źródło: TVMN