Dyrektorzy szpitali alarmują: "Będziemy musieli zamykać oddziały"
O problemach finansowych szpitali, zwłaszcza tych mniejszych, powiatowych wiadomo od dawna. Ta sytuacja może się jednak pogorszyć. Dyrektorzy szpitali ostrzegają, że będą zmuszeni do zamykania oddziałów.
- Środowisko medyczne ostrzega, że planowane od lipca 2023 r. podwyżki dla personelu medycznego mogą przyczynić się do zamykania oddziałów w szpitalach.
- Wynagrodzenia będą rosły, ale szpitale mogą nie otrzymać na to dodatkowych pieniędzy. Likwidowanie oddziałów może okazać się koniecznością.
- Niektóre szpitale, przestały uznawać wykształcenie i specjalizacje zdobyte przez pielęgniarki, aby uniknąć wypłacania im wyższego wynagrodzenia.
Środowisko medyczne ostrzega, że planowane od lipca 2023 r. podwyżki dla personelu medycznego mogą przyczynić się do zamykania oddziałów w szpitalach. Wynagrodzenia będą rosły, ale szpitale mogą nie otrzymać na to dodatkowych pieniędzy. Likwidowanie oddziałów może okazać się koniecznością.
Problem może dotyczyć mniejszych szpitali, które już teraz borykają się ze sporym zadłużeniem. Ich dyrektorzy obawiają się, że nie będą mieli z czego wypłacić podwyżek, ponieważ nowe wyceny świadczeń mogą tego nie pokryć - wyjaśnił Daniel Wrzoś.
Już teraz słychać o przypadkach, gdy szpital wypłaca tylko 50 proc. pensji czy degraduje pielęgniarki, żeby nie otrzymywały one ustawowych podwyżek. Tak dzieje się między innymi w Bydgoszczy czy Tarnowie. Niektórym placówkom brakuje w budżecie kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy złotych miesięcznie, aby pokryć koszty wzrostu wynagrodzeń. A pieniądze z NFZ mogą nie wystarczyć - dodał dziennikarz Radia Zet.
Według wyliczeń ministerstwa zdrowia średni wzrost wynagrodzeń od 1 lipca 2023 r. będzie wynosić ponad 700 złotych, ale dopiero w maju tego roku, czyli zaledwie dwa miesiące przed ustawowo gwarantowaną podwyżką ma się pojawić nowa, wyższa wycena świadczeń gwarantowanych w ramach NFZ, z których obecnie w całości finansowane są wynagrodzenia. Przypomnijmy, że reforma dotycząca wynagrodzeń w podmiotach leczniczych zlikwidowała dodatki wypłacane na PESEL, czyli między innymi tzw. zembalowe.
Podwyżki pensji całkowicie finansowane z wyceny świadczeń sprawiły, że część szpitali, zwłaszcza tych mniejszych, powiatowych, zaczęła mieć jeszcze większe problemy finansowe.
Czytaj więcej: Fanta powstała, bo USA nałożyły embargo i w III Rzeszy nie można było sprzedawać Coca Coli
Szpitali nie stać na podwyżki pensji
Dyrektorzy szpitali powiatowych ostrzegają, że bez wsparcia nie udźwigną kolejnych podwyżek w tym roku. Obawy, czy pensje rzeczywiście wzrosną, mają także pracownicy.
Niektóre szpitale, przestały uznawać wykształcenie i specjalizacje zdobyte przez pielęgniarki, aby uniknąć wypłacania im wyższego wynagrodzenia. Zgodne z nowelizacją ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pielęgniarki i położne z tytułem magistra, z wymaganą specjalizacją, zostały zaszeregowane do grupy drugiej, a ich wynagrodzenie minimalne wzrosło z 5478 zł brutto do 7304 zł brutto. To właśnie wtedy niektórzy dyrektorzy szpitali przestali uznawać kwalifikacje personelu medycznego i przypisali je do grup z niższym współczynnikiem. Problemy z wypłatą wynagrodzeń zgłaszają także pracownicy niemedyczni w ochronie zdrowia.
Klasyczny szpital powiatowy zwykle zapewnia pacjentom szybki dostęp do lecznictwa szpitalnego w podstawowym zakresie: interna, chirurgia ogólna, ginekologia i położnictwo, pediatria i oddział ratunkowy, ale wycena przygotowana przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji jest korzystna dla szpitali wykonujących świadczenia wysokospecjalistyczne. Osoby zajmujące się służbą zdrowia mają nadzieję, że majowa wycena świadczeń będzie adekwatniejsza i będzie uwzględniała koszty podwyżek, ale tak naprawdę trudno to przewidzieć, bo sposób wyceniania świadczeń przez AOTMiT jest tajemnicą.
Źródło: radiozet.pl, prawo.pl