Debata przedwyborcza w TVP. Padło pytanie o znajomość języka angielskiego. Kandydaci nie kryli swojego oburzenia [+WIDEO]
W środę w "Telewizji Publicznej" odbyła się debata przedwyborcza do Parlamentu Europejskiego. Poprowadziły ją redaktor Dorota Wysocka-Schnepf oraz Justyna Dobrosz-Oracz. Na końcu doszło do zamieszania z powodu kontrowersyjnego pytania jednej z prowadzącej.
- W środę w "Telewizji Publicznej" odbyła się debata przedwyborcza do Parlamentu Europejskiego.
- Prowadzące debatę redaktor Dorota Wysocka-Schnepf oraz Justyna Dobrosz-Oracz zadały kontrowersyjne pytanie.
- W związku z tym kandydaci nie kryli swojego oburzenia.
- Zobacz także: Ukraińska flaga znów zawisła nad Krakowem. W uroczystości brał udział konsul Ukrainy
W środę w "Telewizji Publicznej" odbyła się debata przedwyborcza do Parlamentu Europejskiego. Poprowadziły ją redaktor Dorota Wysocka-Schnepf oraz Justyna Dobrosz-Oracz. Na końcu debaty, prowadzące zaproponowały, aby kandydaci wypowiedzieli się w języku angielskim. Miał to być rzekomo test dla kandydatów do PE o ich znajomość języków obcych.
Do odpowiedzi wyrwał się były Minister Aktywów Państwowych Borys Budka z Koalicji Obywatelskiej, który zachęcił do głosowania i stwierdził, że Unia Europejska jest naszą wspólną odpowiedzialnością.
Możemy wygrać, tak jak wygraliśmy 15 października - stwierdził Borys Budka w języku angielskim.
Nie mogę z tobą rozmawiać, gdyż żegnam gości. Nie znasz, zagranicznych. https://t.co/mxrea7PJLv — Jakub Olkiewicz (@JOlkiewicz) June 5, 2024
Czytaj więcej: Wniosek o zatrzymanie i doprowadzenie Obajtka przed komisję śledczą. Jest komentarz byłego prezesa Orlenu
Pozostali kandydaci skrytykowali bezzasadne pytanie dziennikarki TVP
Swoje oburzenie od razu wyraził Stanisław Żółtek z Polexit, który pytał "czy jesteśmy w Polsce". Justyna Dobrosz-Oracz odpowiedziała, że w Polsce, jednakże jej zdaniem w Brukseli są rzekomo dwa języki urzędowe jak angielski i francuski.
Tak, a polski trzeba olać? - dopytywał Stanisław Żółtek.
Natomiast Beata Szydło dodała, że musi sprostować. Europoseł Prawa i Sprawiedliwości przypomniała, że w Brukseli nie ma języka urzędowego, a parlamentarzyści mogą się posługiwać własnym, rodzimym językiem.
Pani redaktor mówiła, że są dwa języki obowiązujące. Wszystkie języki narodowe mają te same prawa - powiedziała Beata Szydło.
Dziennikarka Dobrosz-Oracz próbowała przekonać, że w poza pracą w sali posiedzeń, europarlamentarzyści rozmawiają między sobą w języku angielskim, czy francuskim.
Nie wstydźmy się języka polskiego - dodała Szydło.
Swoje dodał jeszcze Marek Woch z Bezpartyjnych Samorządowców, który podkreślił, że w naszym kraju obowiązuje ustawa o języku polskim, która nakazuje między innymi polskim politykom stosować go za granicą.
Mamy obowiązek stosować język polski za granicą - przekonywał Marek Woch.
Źródło: tvmn.pl, x.com, wp.pl