Brak procedur w NATO? Dr Siekiera: Państwa interpretują ten obowiązek inaczej [NASZ WYWIAD]
"Państwa nie chcą kodyfikacji. Część skodyfikowała termin obrony cywilnej i ataku cybernetycznego, ale nie wszędzie i zawsze się on pokrywa. Trudno więc wymagać od tych państw, żeby zgodziły się na taką procedurę" - mówiła w Temacie Dnia w TVMN dr Joanna Siekiera, prawnik międzynarodowy i doradca prawny przy NATO.
W strategii NATO zdefiniowany został wróg - to wybrzmiało bardzo jasno, podczas szczytu w Madrycie. W kontekście rakiety, która spadła pod Bydgoszczą. Jeżeli patrzymy na prawo międzynarodowe i traktat północnoatlantycki - co w przypadku, gdy Rosja będzie dążyć do sprawdzenia reakcji Polski i NATO? Jak wyglądają procedury odpowiedzi?
Będę brutalnie szczera i powiem, że brak jest tych procedur. To coś, o czym w NATO wiemy, ale myślę że wróg zdaje sobie z tego sprawę. Mamy 31 suwerennych państw ze swoimi niezależnymi porządkami prawnymi i wewnętrznymi procedurami. Państwa nie chcą kodyfikacji. Część skodyfikowała termin obrony cywilnej i ataku cybernetycznego, ale nie wszędzie i zawsze się on pokrywa. Trudno więc wymagać od tych państw, żeby zgodziły się na taką procedurę. W NATO dużo się mówi o odstraszaniu. To ma znaczyć, że wrogowi nie opłaca się atakować. Nie tylko z punktu militarnego, ale też logistycznego, prawnego i politycznego. Wszelkie działania przeciwko państwom sojuszniczym mają być nieopłacalne, czy ich skutki ulegną rozproszeniu. Ważna jest ta inwestycja w odstraszanie, a nie działanie post factum.
Kraje członkowskie nie mają zatem obowiązku udzielenia wsparcia militarnego w myśl artykułu 5?
Obowiązek jest, ale każde państwo będzie interpretowało ten obowiązek inaczej. Tak to działa w prawie międzynarodowym. Pastwa specjalnie tak ułożyły przepis artykułu 5, aby było im dobrze. Cały czas zapominamy o tym, że w prawie międzynarodowym chodzi o interes państw, a my mamy bardzo różne interesy, co pokazała wojna na Ukrainie i postawa Niemiec czy Francji. Ten nasz blok, państwa bałtyckie, Europa środkowo - wschodnia - nasz interpretacja to "wszystkie ręce na pokład", bo nasz interes jest bardziej zagrożony niż ten na Zachodzie, który jest wciąż silnie spowinowacony z ekonomicznymi gigantami w Rosji i Chinach. Jeśli mówimy o Rosji, to nie wolno nam zapominać o Chinach - drugim autorytarnym reżimie, wymienionym w dokumencie natowskim na wniosek USA. Stany Zjednoczone są bardzo świadome terrorystycznych działań Chin, podczas gdy Europa Zachodnia nie za bardzo. Mogę powiedzieć, że kiedy rozmawiam z politykami, dyplomatami czy oficerami państw zachodu, oni nie widzą tego zagrożenia.
Powstaje zatem pytanie o jedność Sojuszu. Czy dziś utrzymanie wzajemnego wsparcia jest równie ważnym wyzwaniem, co zagrożenia płynące ze strony Federacji Rosyjskiej?
Genialne pytanie. Jak najbardziej, nie ma czegoś takiego jak jednolitość w NATO, na forum ONZ, dlatego że państwa mają różne interesy, słabości i zasoby finansowe oraz kontakty handlowe. Niby wszyscy to wiemy, ale nie chcemy o tym myśleć. Jeśli spojrzymy na głosowania w ONZ, to nie jest tak że tylko Chiny i Rosja siebie wspierają, a cała reszta jest za Ukrainą. Jest całe spectrum państw liczących na postkonfliktową sytuacje z Rosją, aby się z nią dogadać. Rosja ma swoich sojuszników i jest tego pewna.